środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 2

Nie mogłam oderwać mojego cholernego spojrzenia od tego chłopaka. Było w nim coś, co budziło we mnie strach, jednocześnie nie pozwalając spojrzeć gdzie indziej. Jakby bał się, że straci nade mną kontrolę.
Jestem pewna, że mogłabym patrzeć na niego całą wieczność, gdyby nie fakt, że na miejsce w, którym siedziałam zaparkował czarny samochód Zayn'a. Chłopak automatycznie wyszedł z samochodu i podszedł do mnie, łapiąc za przedramiona i podniósł ku górze. Był wściekły.
-Czy Ty jesteś niepoważna!- zaczął krzyczeć, wyrzucając ręce w powietrze.- Nie czujesz jak deszcz leje?!- warknął i dopiero teraz do mnie doszło to jaka jest pogoda. Zaśmiałam się, jednak mój śmiech wcale nie złagodził zachowań Mulata.
-To wcale nie jest śmieszne Ana! Jestem na Ciebie ostro wkurwiony!-syknął i zaczął szarpać mnie w stronę auta. Podkuszona widokiem tajemniczego zielonookiego chłopaka, odwróciłam się i jedyne co ujrzałam to pusta deszczowa przestrzeń.
-Właź!-pokierował- I zapnij te pierdolone pasy!-warknął po czym gwałtownie ruszył. Nie rozumiem, dlaczego Zayn traktuje mnie w ten sposób. Nie mam trzynastu lat, jestem inteligentna i zrobiłam to na co miałam ochotę, zresztą nie było by tej całej afery, gdyby nie fakt, że to on się spóźnił!
Spojrzałam na niego i mogłam stwierdzić, że chyba nigdy nie był tak wkurwiony jak dzisiaj. Faktem było to, że mogłam poczekać w szkole, ale skąd miałam wiedzieć, że jego nie będzie na tym pieprzonym parkingu? A później zobaczyłam zielonookiego chłopaka i nie mogłam, po prostu nie mogłam się ruszyć, tak jakby on mi na to nie pozwolił.
Zayn wyglądał, jakby był po dobrym seksie, miał rozczochrane włosy a zarost na jego twarzy dodawał mu pikanterii. Bez dwóch zdań Mulat był jednym z najprzystojniejszych facetów tej ziemi.
Jego duże dłonie były zaciśnięte z taką siłą na kierownicy, że myślałam, iż ta zaraz rozpadnie się na miliardy kawałeczków. Wiedziałam, że nie ma w tej całej sytuacji, mojej winy w większym stopniu, ale postanowiłam odpuścić.
-Przepraszam Zayn'nie.-szepnęłam udając skruchę, jednak w duchu robiłam fikołki w obie strony, byłam dumna ze swoich walorów aktorskich.
Delikatnie złapałam za jedną z rąk na kierownicy, jednak chłopak ją strzepał. Spojrzałam na niego, jakby był obcy po czym odwróciłam się w stronę okna.
Rytuałem jeżdżenia z Zayn'em było to, że zawsze otwierał mi drzwi, pomimo, że był nieźle wkurwiony wiedziałam, że będzie chciał to zrobić, ale byłam szybsza i wyszłam samodzielnie. Wiem, że to brzmi idiotycznie a moje zachowania nie mijają się z tym, które ma pięcioletnie dziecko, jednak w tym momencie nie widziałam innego wyjścia. Chce się bawić w obrażanie? Proszę bardzo.
-Anabel..-westchnął, jednak ja wystawiłam przez ramię środkowy palec. Uwielbiałam być podła i cieszyłam się, że w tej sytuacji nie dałam wejść sobie na głowę, chociaż przeprosiłam go a on mimo wszystko to olał.
Kiedy wchodziłam do domu dało się usłyszeć gardłowy śmiech Zayn'a, mimowolnie sama się uśmiechnęłam.
A niech Cię Malik!
Trzasnęłam drzwiami z siłą o jakiej sama nie miałam pojęcia po czym wbiegłam do swojego pokoju. Miałam dość obrywania za coś na co nie miałam większego wpływu. Oczywiście obwinianie pełną winą Zayn'a czy też tego zielonookiego faceta nie jest w porządku, ale zachowanie Malika wcale nie jest lepsze.
Związałam swoje niesforne brązowe włosy, po czym zaczęłam zdejmować mokre ubrania, które przyległy do mojego ciała. Najpierw bluza, później podkoszulek. Spojrzałam na swoje pół nagie ciało i mimowolnie fala obrzydzenia wpłynęła na moją twarz. Zdjęłam mokre spodnie, później przemoczoną bieliznę. Stałam goła i obrzydzona tym co widzę. Patrzyłam na obcą mi dziewczynę, która jest pozbawiona odwagi i ukrywa siebie w sobie. Patrzyłam na pyzatą Amber, która od zawsze pragnęła być taka piękna jak Eleanor i tak samo mądra jak pobity chłopak w klasie. Widziałam skrytą w sobie dziewczynę, która nigdy nie znajdzie kogoś kto pokocha ją za to jaka jest, patrzyłam na dziewczynę, która nigdy nie będzie idealna, nigdy nie będzie miała wymarzonej figury, osobowości. Zawsze będzie tą sponiewieraną dziewczyną, która pada ofiarą gburowatych zachowań ludzkości.
Zamknęłam powieki czując jak gorące łzy uciekają z oczu. Zatrzęsłam kilka razy głową po czym narzuciłam na swoje ciało nową bieliznę, luźny podkoszulek i szary dres. Mimo, że pragnęłam przestać płakać i mimo tego, że chciałam być taka jak te dziewczyny z mojej szkoły, wiedziałam, że choćbym stawała na rzęsach i tak im nie dorównam. Głośny jęk rozpaczy wydostał się z moich ust, niekontrolowanie złapałam za szary, jak moje życie wazon i cisnęłam nim o ścianę w kolorze zgniłej zieleni.
Byłam zmęczona, czułam jakbym, miała się rozpaść jak ten wazon, czułam jak życie przelewa się przez moje palce a ja nie mogę z tym nic zrobić, czułam się tak potwornie źle.
Przypominając sobie słowa ojca momentalnie pochwyciłam za fioletowy łańcuszek  
"Ten łańcuszek posiada wielką moc, kochanie i jeśli tylko będzie się działo coś złego lub będziesz smutna pomyśl o mnie"
Jego słowa momentalnie rozbijały wszelkie myśli. Starałam się przypomnieć jak wyglądał, jak się poruszał czy to jaką miał barwę głosu, chciałabym usłyszeć jak się śmiał czy nawet jak na mnie krzyczał. Chciałabym to wszystko tak dobrze pamiętać, jednak żadne sensowne wspomnienie nie przychodziło. Przebłyski tego jak wyglądał pojawiają się przed moimi oczami, wysoki, dobrze zbudowany brunet z tak mocno czekoladowymi oczami. Były one piękniejsze nawet od oczu Zayn'a.
Usiadłam na dość sporym łóżku i wyjęłam laptopa z dolnej półki. Otworzyłam jeden z folderów a moje oczy momentalnie na nowo wypełniły się łzami. On tam był.
"6 miesięcy z Aną." przeczytałam dopisek po czym wcisnęłam jeden z dwóch filmików.
Nie potrafiłam przestać tego oglądać. Patrzyłam na niego i serce łamało się w pół. Widziałam jedynego mężczyznę, który miał moje serce a którego serce miałam ja. Równe trzydzieści odtworzeń później włączyłam kolejny, na którym wyraźnie byłam starsza.

"Cztery lata z Aną! "
 Na drugim obrazku Ojciec zdecydowanie się zmienił. Charakterystyczny zarost okalał jego buzię. Mimowolnie uśmiechnęłam się, tłamszona przez nachalne łzy. Uczucie z jakim patrzył na mnie, dotykał mnie, było tak mocne, że czułam to w tej chwili. Kilka ostatnich razy puściłam oba filmiki po czym z hukiem zamknęłam laptopa. Duszona łzami momentalnie położyłam się na łóżku, podciągając nogi ku brodzie.
-Wróć!-załkałam, dziwiąc się sobie, że tyle wytrzymałam bez osoby, która tak wiele dla mnie znaczy. Byłam na siebie wściekła, przez to, że w pewnym momencie swojego życia po prostu o nim zapomniałam.
Dziwiłam się temu, że płacz potrafił mnie tak zmęczyć. Zamknęłam oczy dosłownie na moment a świat w jakim się znalazłam mijał się z tym z rzeczywistym.


                                                                ~~*~~
  Stałam na zielonej łące wpatrzona w krajobraz przede mną. Jasnoniebieskie niebo na, którym nie było ani jeden chmurki i jasno żółte słońce, które jakby uśmiechało się w moją stronę.
Spojrzałam w kierunku w, którym siedziała jakaś osoba, zdziwiona faktem, że w moim śnie znajduje się ktoś obcy zaczęłam kroczyć w tamtą stronę.
Zaśmiałam się jak typowa trzynastolatka, kiedy delikatna trawa zaczęła łaskotać moje gołe stopy, mimo to nadal szłam w stronę tajemniczej osoby.
Zdążyłam zaledwie podejść a tajemnicza niczym duch osoba zaczęła mówić.
-Wiedziałem, że tu przyjedziesz.-zaśmiał się i spojrzał na mnie. Nawet we śnie jestem w stanie poznać tego chłopaka, a szczególnie jego oczy. To on był wtedy przed szkołą, jednak jego spojrzenie już skądś znam, pytanie brzmi jednak skąd?
-Widzisz Anabel, to  jest tak, że wszyscy, którzy są wokoło Ciebie nie są szczerzy. Patrzysz na nich i nie zdajesz sobie sprawy, że tym kim są, kiedy jesteś z nimi mija się szerokim łukiem z tym kim są naprawdę.-chłopak spojrzał na mnie uśmiechnięty, jednak jego uśmiech nie był szczery, był wymuszony i pusty.-No dalej, usiądź.-poklepał miejsce obok siebie na, którym usiadłam.
-Kim jesteś?-wypaliłam ciekawa odpowiedzi. Nie jestem w stanie tkwić w stanie nijakim. Chłopak jedynie pochwycił moją rękę i ucałował ją.
-Zależy od okoliczności.-mruknął, nie zdradzając nic.
-Nic z tego nie rozumiem.-wyszeptałam, nadal patrząc na jego nic nie mówiące spojrzenie.
-Ależ nie musisz!-klasnął w obie dłonie po czym się zaśmiał.
-Wolałabym wiedzieć, nie chce tkwić w niepewności.-wyszeptałam.
Zimne powietrze zaczęło okalać nasze ciała. Zadrżałam pod wpływem nagłej zmiany temperatury.
-To Twój sen, możesz zrobić z nim co chcesz.-uśmiechnął się, jednak pod jego uśmiechem kryło się coś niepewnego i tajemniczego.
-W takim razie chce wiedzieć kim jesteś.-spojrzałam w jego zielone oczy, które nie mówiły nic a mimo wszystko byłam pewna, że widziałam je gdzieś prócz parkingu pod szkołą.
-Mówią na mnie Harry, a z tego co wiem, to Ty jesteś Anabel.-zaczynało robić się niezwykle krępująco. Skąd on to wie?
-Skąd mnie znasz?-ilość pytań, jakie mu zadawałam były nijakie z tymi, które chciałam mu zadać.
-Wiele osób z mojego świata pragnie Cię poznać Ano, nie jestem jedyny.-patrzyłam na chłopaka oszołomiona. 
-Jednak Ty się pojawiasz.
-Oni nie mogą, nie pozwalasz im na to.-jego tajemniczość potrafi być bardzo frustrująca.
-Przecież Tobie też nie pozwoliłam.-skwitowałam patrząc w głęboką zieleń jego oczu.
-Trafna uwaga.-pstryknął palcami, cmokając w powietrzu.
-A więc dlaczego tu jesteś?-zapytałam odwracając od niego na moment wzrok.
-Pamiętaj, że zło potrafi uderzyć ze zdwojoną siłą Anabel.-tym razem na jego twarzy zagościł podły uśmiech i momentalnie zapragnęłam zobaczyć ten pusty.
-Zaraz się obudzisz.-powiedział zmieniając temat.  Odwracając wzrok od pustej przestrzeni, spojrzałam na niego.
-Ale ja nie chce, dobrze mi tu.-odparłam zgodnie z prawdą.
-Nie prześpisz życia, masz wiele do zrobienia.-kolejny raz ucałował moją dłoń.
-Chce się dowiedzieć więcej, o Tobie i o tym skąd wydajesz mi się znajomy.
-Masz wiele nocy do przespania.-zaśmiał się a jego chłopięcy głos obił się o moje uszy.-Zdecydowanie dziwnie to zabrzmiało.-dodał po czym spojrzał na mnie.
-Kiedy położę się znowu spać, będziesz tu?-przygryzając wargę, spojrzałam na niego. Było w nim coś co nie pozwalało spojrzeć inaczej, coś co było tak cholernie tajemnicze i pikantne. To był Harry.
-Nigdzie się nie wybieram.-pochwycił moją dłoń i splótł ze swoją. Czułam się co najmniej dziwnie i niezręcznie.
Z oddali usłyszałam ciche "Anabel" a Harry momentalnie zesztywniał. Głos Zayn'a z każdą sekundą był wyraźniejszy i ewidentnie chciał wybudzić mnie ze snu z, którego nie chciałam się obudzić.
-Pamiętaj Ano, że ludzie nie są tym za jakich ich masz..-wyszeptał, ucałował po raz trzeci moją dłoń i rozpłynął się w powietrzu. Ja jeszcze przez chwilę patrzyłam przed siebie, gdy poczułam szarpnięcie i...

                                                                ~~*~~
Wzięłam głęboki oddech i usiadłam prosto dławiąc się powietrzem w płucach. Spojrzałam gwałtownie gdzie znajdowała się postać Zayn'a.
-Wow-zduszona westchnęłam, nadal ni mogąc dojść do siebie.
-Ana wszystko dobrze?-zapytał z troską, jednak ja nadal pamiętałam sytuację w, której chłopak wyprowadził mnie z równowagi.
Parsknęłam strzepując jego dłonie z siebie tak jak zrobił to sam Zayn.
-Nie mów, że złościsz się na mnie.-powiedział z niedowierzaniem. Złoszczę? Nie gdzież by! Ja jestem wkurwiona!
-Potraktowałeś mnie jak śmiecia i dziwisz się?!-wybuchłam jak wulkan. Nie jestem w stanie myśleć racjonalnie po tym, co przed chwilą mi się śniło.
-Jak śmiecia? Nigdy w życiu bym nie był taki dla Ciebie. Nie musisz sobie zmyślać!-krzyknął. Spojrzałam na niego podnosząc brwi. Wstałam poddenerwowana z łóżka i chodziłam w te i w nazad, chciałam zachować spokój, jednak teraz wszystko szło nie po mojej myśli.
-Zbeształeś mnie z błotem, krzyczałeś a, kiedy chciałam Cię dotknąć odepchnąłeś!
-Popadasz w paranoje.-stęknął i już za chwilę stał obok mnie.-To, że byłem zły, nie znaczy, że traktuje Cię źle. Ile razy były sytuacje w, których to Ty na mnie najeżdżałaś i wyzywałaś od najgorszych? Też Cię przepraszałem chociaż nie wiedziałem za co a Ty również mnie odpychałaś. Mimo wszelkich sytuacji, jesteś dla mnie bardzo ważna Ana, więc proszę, przestańmy się już kłócić.-westchnął ciągnąc mnie do uścisku.
Powinnam być bardziej twarda, jednak za każdym razem, kiedy patrzy na mnie w ten sposób, rozpływam się. Nic nie poradzę na fakt, że Zayn jest dla mnie bardzo bardzo ważny.
Mimo, że wszystko było już dobrze zamierzałam poruszyć, temat jaki długo mnie dręczy.
-Zayn'nie gdzie są moi rodzice..-wyszeptałam, jednak nie miałam odwagi podnieść wzroku na Malika. Chłopak gwałtownie zdjął swoje ręce ze mnie i zaczął dziwacznie przechadzać się po pokoju.
-Anabelo, Twoi rodzice pracują.-wybełkotał, byłam pewna, że kłamał.
-Ale, że od sześciu lat? Zayn to nie jest normalne!-wykrzyczałam pragnąc usłyszeć prawdę. Zayn jednak milczał, jakby robił mi na złość! Do kurwy nędzy to są moi rodzice, mam prawo wiedzieć!
-Zayn, proszę.-zaskomlałam w, końcu spoglądając na niego. Wyglądał jakby jakaś tajemnica jaką skrywa miała wyjść na światło dzienne. Zmierzwił włosy po czym stając w miejscu, wypalał dziurę w mojej osobie swoim spojrzeniem.
-Posłuchaj mnie Ana, są rzeczy o jakich warto nie wiedzieć.-jedynie tyle usłyszałam, przez co moja ciekawość i setki pytań nadal okupowały moją głowę.
-Zayn do chuja to są moi rodzice!-krzyk jaki skierowałam w stronę Mulata co najmniej go zadziwił.-Umarli?
-Jezu, jakie głupoty wydostają się z Twoich ust Ano!
-To co z nimi?! Nie chcieli mnie?-błagałam w myślach, aby zaprzeczył, umarłabym gdyby była to prawda.
-Ale bzdury!-dzięki Bogu, dzięki Bogu...
-To powiedz mi! Dlaczego nawet nie mogę porozmawiać z nimi przez telefon?!-zawyłam do chłopaka.
Spojrzałam na wyraz twarzy Malika, brwi poszły ku sobie a niewielka zmarszczka powstała między nimi. Wyglądał zabawnie i pewnie gdyby nie okoliczności wybuchłabym gromkim śmiechem.
-Posłuchaj mnie..-westchnął. -Twoi rodzice kochają Cię bardzo mocno Ano, jednak to wszystko jest zbyt poplątane, żebyś mogła to zrozumieć. Na pewno nie teraz.-czułam się jak skrzywdzony mały pisklaczek, który wiedział, że kiedyś zacznie latać, ale nie teraz. Jakby cały świat chciał mu wmówić, że nie jest wystarczający teraz. Skrzywiłam się na samą myśl, jednak nie zamierzałam skończyć na dowiedzeniu się, że jestem za głupia, aby zrozumieć.
-To, kiedy Zayn?-zapytałam. Chłopak otwierał usta, jakby chciał złożyć je w przepraszający uśmiech, jednak telefon w jego kieszeni zaczął dzwonić.
-Przepraszam.-westchnął i przyłożył telefon do ucha.-Malik!-warknął złowrogo, wychodząc z pokoju.
Wiedziałam, że od chłopaka nie dowiem się prawdy, bynajmniej nie całej i tak jak to powiedział Zayn "na pewno nie teraz". Nie widziałam innej możliwości tylko czekać, na to co miał przynieś los.


~~*~~
 Rozdział drugi jest dodany i budzi wiele kontrowersji. Oczywiście jak obiecałam, postać Harrego będzie coraz częściej, tak samo jak rodziców Any.
A teraz chce poczytać, co Wy sądzicie?:D
Jak myślicie, co skrywa Zayn i Harry? Co się dzieje z rodzicami Any?:D
Liczę na Wasze komentarze!xx
ps.dziękuję za 13 obserwatorów i 6 komentarzy pod zeszłym rozdziałem! :D
Jesteście niesamowici!

5 komentarzy:

  1. Boże jaka ugh...nie umie tego wyrazić.
    wciągnęło mnie to opowiadanie. czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity! Strasznie mnie to wciągnęło, czekam na nexta! Wpadnij do mnie http://more-than-hope-fanfiction.blogspot.com/
    Saphira

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcialam czytac ten blog lecz jest juz 18 a rozdzial zostal dodany 30 wiec to za dlugo. szkoda..

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Szanella