poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 5

 -Cóż, nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. Zayn'owi po prostu odbiło! Uważaj na niego Ana, to czubek!-Eleanor wykrzyczała do słuchawki. Oczywiste jest to, że musiałam się komuś wygadać. Od jakiś dwóch dni, nie miałam kontaktu z El i czułam, wewnętrzną potrzebę rozmowy z nią.
-Jednak z tą imprezą, zjebałaś. Nie dziwię mu się tego, że na Ciebie nakrzyczał.-wiedziałam, że ma rację, ona zawsze ją ma, więc kłócenie się nie było wskazane. Westchnęłam wiedząc, że jestem na przegranej pozycji, bo gdyby nie fakt, że spieprzyłam z domu, teraz pewnie siedziałabym na kanapie z Zayn'em i oglądalibyśmy jakąś durną komedie.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mi głupio.-przygryzłam wargę bojąc się, że mogę po prostu znowu zacząć płakać. Jak mogłam potraktować w ten sposób Zayn'a? On zawsze był w porządku wobec mnie, zawsze się starał aby to mnie było najlepiej a o siebie nie dbał. Ostatni czas bardzo nas poróżnił, ale to nie dało mi prawa do bycia skończoną suką w stosunku do niego. Wiem, że Zayn doskonale, zdaje sobie sprawę gdzie są moi rodzice, ale powiedział mi, że dowiem się o wszystkim w odpowiednim czasie, a ja jako jego przyjaciółka powinnam mu zaufać, więc dlaczego tym razem było inaczej? Tata mi mówił, że Zayn się mną zajmie i, że się zobaczymy. Obiecał mi to, więc nie mam powodu, aby bagatelizować jego obietnice, a jednak to zrobiłam.
-Kochanie nie możesz oskarżać się o każdy błąd. Jesteśmy tylko ludźmi, więc to chyba zrozumiałe, że zdarzy nam się coś zjebać. Ludzka rzecz.-byłam pewna, że w tym momencie Eleanor, przewróciła oczami, po czym zaczęła obgryzać swojego kciuka.
-Dziękuję, że jesteś Eleanor, naprawdę nie wiem co bym zrobiła, gdybym Cię straciła.-uśmiechnęłam się do siebie,w  myślach dziękując Bogu, za to, że postawił na mojej ścieżce Eleanor.
-Na całe szczęście nigdy się o tym nie przekonamy. A teraz wybacz kochanie, ale muszę iść się wykąpać bo śmierdzę jak skunks a za 15 minut przychodzi Louis. Kocham Cię sweetheart*!-krzyknęła ostatnie słowo, po czym się rozłączyła nie czekając na moją odpowiedź. Uśmiechnęłam się do siebie przypominając sobie Lou. Nigdy nie spotkałam kogoś równie zabawnego co i dziwnego. Louis jest jak wszystkie osobowości świata, zebrane w jedną paczkę. Uwielbiam go i mam nadzieję, że Eleanor i on naprawdę, kiedyś będą zaręczeni.
Wezbrałam powietrza po czym podciągnęłam nogi, pod brodę. Wieczór nie był ciepły, ale nie był również zimny. Ciężko było mi określenie jaka temperatura panuje na zewnątrz. Jednak mimo wszystko uwielbiałam zbierać wszystkie swoje myśli na świeżym powietrzu a najgorsze jest to, że teraz tych myśli było naprawdę dużo. Nigdy nie sądziłam, że Zayn może mnie tak zranić mówiąc, że on mnie tylko broni, ale cholera jasna! Przed czym?
Momentalnie do mojej głowy wpadły wspomnienia wczorajszego pocałunku i jego oczy. Jego ciemne, czarne jak smoła oczy. Tak bardzo się bałam. Poza tym, ja i Zayn się całowaliśmy. To chyba bardziej budziło we mnie emocje niż ten jego wzrok.
Nie zdążyłam nawet dobrze przemyśleć zaistniałej sytuacji, ponieważ drzwi balkonowe otworzyły się a zza nich wyszedł Malik. Jego ruchy były pełne a twarz nie wyrażała żadnych, nawet tych najmniejszych emocji, co niepokoiło mnie jeszcze bardziej. Momentalnie odwróciłam wzrok, czując się naprawdę niezręcznie.
Chłopak usiadł koło mnie, splatając swoje ręce na piersi. O kurde.
Z początku otaczała nas siarczysta cisza, która była porównywalna do tej z horrorów, jednak, kiedy z moich ust wydostało się westchnienie Zayn zaczął mówić.
-To co zdarzyło się wczoraj to...
-Błąd, pomyłka, przeładowanie emocjonalne, głupota.-odpowiedziałam za niego, bo dokładnie wiedziałam, że któreś z tych określeń opuści jego usta. Wstałam z ziemi otrzepując dresy z piachu.
-Tak masz rację.-odparł w końcu, jednak mimo wszystko jakaś cząstka mojego serca, chciała usłyszeć, że tak nie jest i, że nie żałuje nic. Że zawsze chciał to zrobić, że pragnął tego jak powietrza. Ale to było do przewidzenia, a ja czuję się teraz wykorzystana. Byłam jego panienką do odreagowania. Wykorzystał mnie.
-Cóż, jeśli ta kwestia została wyjaśniona pozwól, że pójdę do siebie.-uśmiechnęłam się, chociaż miałam ochotę płakać. Czułam jak wszystko co było między mną i Zayn'em zaczyna zanikać z mojej winy. Nigdy nie sądziłam, że nasza przyjaźń będzie przechodzić przez coś tak okrutnego. To dziwne, kiedy jeszcze dwa dni wcześniej nasze rozmowy odbywały się w sposób niezwykle czuły i wyrozumiały, a teraz nie potrafimy nawet na siebie spojrzeć jak wtedy.
Przewróciłam oczami, czując jak łzy po woli zaczynają je napełniać. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym wywlekłam spod poduszki swoją piżamę, następnie udałam się pod prysznic. Zimna woda ukoiła moje rozpalone jak ogień ciało.
Wytarłam się ręcznikiem, po czym założyłam śnieżnobiałą piżamę, później udałam się do pokoju, zamykając go na klucz.
Położyłam się na miękkim łóżku i przykryłam po uszy kołdrą. Sama nie wiem, kiedy sen zabrał mnie do innego świata...

                                                            ~~*~~
Ciepłe powietrze rozwiało moje kasztanowe włosy zza plecy, jednak piżama została nieruszona. Jakby wiatr uwziął się jedynie na moje włosy. Przejechałam językiem po mojej dolnej wardze rozglądając się dookoła siebie. Tym razie znajdowałam się pośrodku czegoś co mogłam nazwać plażą, jednak zamiast piachu była trawa. Usiadłam na niej, patrząc się przed siebie. Nie potrafię określić tego, jak czułam się dobrze, tak jakby stado dobrych uczuć, po prostu przeszło na mnie z trawy.
-Anabel! Myślałem, że nigdy nie uśniesz.-głęboki głos uniósł się razem z wiatrem. Tym razem miałam ochotę, powiedzieć, aby siedział cicho, nie lubię krzyku.
-Proszę bądź ciszej.-westchnęłam spoglądając na niego. Wyglądał nieskazitelnie idealnie. Znudzona jego widokiem, zaczęłam na nowo spoglądać na morze.
-Jesteśmy tutaj sami, skarbie.-powiedział, po czym usiadł koło mnie. Czułam się niezwykle skrępowana. Jakby to on miał zaraz pozbawić mnie życia.
-Nie lubię krzyku.-z powrotem spojrzałam w jego stronę, jednak tym razem się uśmiechnęłam.
-Rozumiem.-odparł i sam spojrzał na mnie. Jego oczy, były zimne, jakby ktoś wyssał z nich całą dobroć, coś z nim było nie tak.
-Nie patrz na mnie w ten zimny sposób.-tym razem to ja podniosłam głos, co gorsza nie zamierzałam tego. Chłopak jedynie się zaśmiał, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło.
-Nie potrafię inaczej moja droga.-uśmiechnął się odwracając wzrok.
-Dlaczego wciąż się pojawiasz hm?-zmarszczyłam obie brwi, i przygryzłam wargę.
-Mówię Ci po raz kolejny, pozwalasz mi na to.-skwitował, jednak tym razem nie zaszczycił mnie spojrzeniem. 
-Na nic Ci nie pozwoliłam Harry, jednak....o Boże, Ty jesteś tym chłopakiem spod mojej szkoły! Pamiętam Cię!-podniosłam się tak szybko, że aż zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam uwierzyć, że w moim śnie jest ten chłopak. Coś musiało być z nim nie tak, skoro moje sny są tak rzeczywiste.
-Przykro mi, ale muszę Cię rozczarować Ano, ja nie istnieje.-chłopak zaśmiał się hardo.
-Przestań! Ja wiem, że to Ty!-poczułam jak skóra mnie piecze, równie mocno co i oczy.-Kim Ty jesteś?!
-Do następnego razu Ano.-chłopak uśmiechnął się, jak psychopata, po czym zniknął.

                                                       ~~*~~ 
Usłyszałam kilka głośnych wyć budzika. Spojrzałam w jego stronę i dostrzegłam, że jest godzina 7.00 a ja zajęcia zaczynałam o 9.00.Wzięłam serię głębokich oddechów, po czym zeszłam z łóżka. Moje sny przerażają mnie coraz bardziej i jestem pewna, że to wszystko jest spowodowane kłótniami z Zayn'em.
Zakończyłam głupie myślenie, automatycznie kierując się w stronę szafki z, której wyjęłam wcześniej przygotowany strój, udałam się do łazienki, gdzie odprawiłam poranną toaletę, po czym przebrałam się i poszłam znów do pokoju, chwytając swoją czarną torbę w, której znajdowały się książki, po czym zeszłam na dół. Byłam prawie pewna, że Zayn jeszcze śpi, co szło by mi na rękę. Nie chciałam teraz za bardzo naruszać jego przestrzeni, ani nie chciałam aby on ingerował w moją, dlatego postanowiłam, że kilka cichych dni naprawdę pójdzie nam na rękę.
Wolnym krokiem skierowałam się w stronę kuchni i jak na moje nieszczęście zobaczyłam tam Zayn'a, popijającego kawę przy porannej gazecie. Jak zawsze wyglądał perfekcyjnie. Ostrożnie skierowałam się w kierunku szafki, na której znajdowały się owoce. Pochwyciłam jabłko i zaczęłam się wycofywać.
-Zjedz coś, czym możesz się najeść a nie tylko jabłko.-westchnął, jednak jego wzrok był nadal skupiony na gazecie.
-Kupię sobie coś po drodze.-odpowiedziałam, po czym zaczęłam zakładać buty i kurtkę.
-Gdzie idziesz?-chłopak w końcu zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Jego oczy były zmęczone, co sprawiło, że moje serce zaczynało pękać.
-Do szkoły.-przewróciłam oczami, przekładając torbę przez ramię.
-Widzisz jaka pogoda panuje na zewnątrz? Chcesz się rozchorować?-wstał na równe nogi, dopijając resztki kawy.
-Widzę, jednak idę z kolegą.-skłamałam. Sama nie wiem czemu, a może dlatego, że chciałam zobaczyć czy Zayn'owi nadal na mnie zależy?
-Napisz mu, że nie idziesz piechotą, tylko jedziesz samochodem.-warknął, odstawiając kubek do zlewu.
-Nie ma nawet takiej mowy Zayn! Wczoraj i przed wczoraj, tyle się stało i myślisz, że usiądę obok Ciebie? Czuję się źle, kiedy patrzę na Ciebie, bo wiem, że zawiniłam, jednak mimo wszystko nadal czuje obrzydzenie Twoją osobą.-Mulat momentalnie odwrócił się w moją stronę, a ja poczułam wielką gulę na sercu. Wiedziałam, że właśnie teraz jest łamane, jednak musiałam powiedzieć jak się czuję.
-Wiesz, wiem, że nasz pocałunek to błąd, i wiem, że przegięłam z tą imprezą, ale powinieneś chociaż spróbować ze mną porozmawiać, zrozumieć, a Ty wolałeś po prostu na mnie nawrzeszczeć, pocałować, uciec a później powiedzieć, że to była pomyłka. To jest chore Zayn, bo powinieneś również liczyć się z tym, że nie było ze mną mamy, która powiedziałaby mi jak żyć i ojca, który by mnie wspierał. Mimo, że sądziłeś, że wszystko co robiłeś względem mojej osoby, było dobre, to muszę Ci powiedzieć, że cholernie się myliłeś. Nie wiesz nic o mnie i o tym co czuje.-uśmiechnęłam się mętnie, po czym wyszłam, zalana łzami. Nawet nie spojrzałam na niego, nie widziałam jego reakcji. Chociaż zapewne jego twarz była obojętna, skamieniała.
Zamknęłam oczy i usiadłam na przemoczonym krawężniku, dławiąc się łzami.
Co się stało z moim życiem?

~~*~~
Witajcie misie!
Nowy rozdział od razu po skończonej pracy!
Nie jestem z niego dumna w 100%, jednak zdziałałam coś w miarę swoich dzisiejszych możliwości.
Co sądzicie?:)

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 4

                                                      *Anabel*

Dojście na miejsce nie było trudne, zważywszy, że wystarczyło iść za dźwiękiem muzyki, która unosiła się w powietrzu. Przekroczyłam wielkie drzwi, które zaprowadziły mnie do wielkiego wnętrza zapełnionego masą ludzi, którzy palili, albo pili. Wezbrałam powietrza idąc przed siebie i marząc o tym, aby zobaczyć tu kogoś znajomego. Naprawdę nie wiem czemu zdecydowałam się na tak durny pomysł jak impreza. Zresztą nie ważne, zapewne za raz przyjedzie Zayn i wywlecze mnie stąd. Ale czy tego chciałam? Nie, naprawdę nie chciałam teraz na niego patrzeć, ale on taki był. Był dosłownie wszędzie, znał każdy mój ruch, jakbym miała przytwierdzoną do szyi smycz za, którą on ciągnął.
-Ana? Świetnie Cię widzieć!-usłyszałam piskliwy głosik Kate za uchem. Odwróciłam się do niej, przytwierdzając do ust głupi, sztuczny uśmiech.
-Cześć Kate, świetna impreza.-złapałam ją za dłoń w geście gratulacji, jednak po chwili puściłam. Ugh muszę umyć dłonie, nie wiadomo co ona w nich trzymała.
-Dziękuję, idziesz się napić?-zapytała a ja od razu wiedziałam, że nie miała na myśli wody, czy też soku.
Skinęłam głową, jednak ciągle przed oczami miałam wściekły wyraz twarzy Zayn'a, który krzyczy i mówi, żebym oprzytomniała. Pokręciłam kilka razy głową i z uśmiechem dumny poczłapałam za Kate do sporego baru.
Dziewczyna skinęła do młodego blondyna głową, a ten od razu podał jej dwa kieliszki kolorowego drinka. Nie zagłębiałam się w nazwy, naprawdę mnie to nie interesowało.
-Oh głupia ja!-dziewczyna odłożyła z hukiem kieliszek.-Ana to Niall, Niall to Ana.-uśmiechnęła się do mnie wysyłając mi oko. Przewróciłam oczami, jednak podałam dłoń chłopakowi.
-Przepraszam Was na moment.-cmoknęła mnie w policzek i odeszła. Odruchowo zaczęłam ścierać jej causa z policzka. Ohyda!
-Chyba jej nie lubisz co?-usłyszałam delikatny głos blondyna, więc momentalnie zwróciłam się w jego stronę.
-Trzymam ją na dystans.-uśmiechnęłam się ciepło przyglądając się chłopakowi. Miał postawione blond włosy na żel, jednak doskonale wiedziałam, że są farbowane. Miał piękny uśmiech i te krystaliczne błękitne oczy. Był taki uroczy.
Blondyn uśmiechnął się czule, jakby rozszyfrował moje myśli i podał mi następnego słodkiego czerwonego drinka.
-Dobry.-skwitowałam pijąc do dna.-Daj mi jeszcze.-poprosiłam. Chłopak skinął głową podając mi trunek. Nie wiem ile wypiłam. 10 kieliszków? Czułam zdecydowany smak alkoholu, i mogłam przyrzec, że czułam się lepiej niż wcześniej. Głośno się zaśmiałam, przypominając sobie kilka śmiesznych sytuacji.
-Starczy Ci nie uważasz?-pełen troski głos Niall'a obił się o moje uszy. Spojrzałam na niego jakby urwał się z księżyca. Zaśmiałam się jeszcze raz kręcąc przy tym durnie głową.
-Idę tańczyć.-odpowiedziałam ruszając na pełen parkiet.
Zaczęłam momentalnie kręcić biodrami w rytm muzyki, moje rozpalone ciało było zmęczone, ale nie chciałam przerywać, czułam się naprawdę dobrze. Tańczyłam do czasu w, którym poczułam mocny uścisk na ramieniu, następnie osoba wyprowadziła mnie z mieszkania. Nie potrafiłam przestać się śmiać, do póki nie zobaczyłam wściekłego wyrazu twarzy Niall'a.
-Jesteś zalana a on tu jest!-warknął wściekle, wyjmując telefon z kieszeni w celu zadzwonienia do kogoś.-Gdzie do kurwy nędzy jesteś?! -chwila przerwy-To ruszaj się!-krzyknął.-Boże a ja głupi podawałem Ci ten alkohol, ale kurwa, skąd mogłem wiedzieć, że on tu jest?!-mówił sam do siebie.
Spojrzałam na niego jak na człowieka chorego psychicznego, chociaż to ja się ciągle śmiałam.
-Puść mnie Niall.-wybełkotałam mierząc go wzrokiem.
-Chyba ocipiałaś!-pisnął przyciskając mnie mocniej do siebie.-Dobra idziemy powoli.-wypowiedział, nadal ciągnąc mnie za sobą.
Szliśmy w głuchej ciszy a alkohol, który chwilę temu przyprawiał mnie o odwagę zaczął wyparowywać razem z nią. Czułam się fatalnie. Jak mogłam wpaść na tak gówniany pomysł? Dlaczego uciekłam z domu, aby przyjść tutaj? Było mi źle z myślą, że Zayn jest zły, poza tym żałowałam słów, które skierowałam w jego stronę. Nie powinnam była być taka podła.
Przewróciłam maniakalnie oczami, po czym westchnęłam. Blondyn momentalnie mocniej mnie ścisnął i przyciągnął do siebie.
-Jak doszłaś tutaj piechotą? To kawał drogi.-rzekł, jednak wcale go to nie interesowało. Westchnęłam, wzruszając ramionami.
Szliśmy jeszcze chwilkę, kiedy przy naszym boku zatrzymał się czarny samochód Malik'a. Mulat wyszedł z niego wściekły i automatycznie podszedł do mnie i łapiąc mnie mocno za nadgarstek, wyrywając z uścisku Niall'a.
-Do zobaczenia jutro.-warknął Mulat uciskając rękę blondyna.
-Cześć Zayn, umm Analeb miło było Cię poznać.-zarechotał głupio, przez co pokazałam mu środkowego palca i usiadłam obok Zayn'a.
Przez jakieś 10 minut drogi nie odezwał się do mnie słowem, jednak kiedy zaczęłam zgrzytać zębami spojrzał na mnie.
-Jak mogłaś zachować się tam głupio Ano!-wysyczał.-Nawet nie wiesz jak jestem rozczarowany Twoim zachowaniem.-pokiwał głową, a ja w sekundę poczułam się jak małe dziecko, któremu ktoś dał klasa. Mój Zayn'nie. Oh jak ja mogłam potraktować go w ten sposób? Jak mogłam pozwolić, aby czuł się mną rozczarowany?
-Przepraszam Zayn'nie.-spojrzałam w jego stronę mierząc go wzrokiem, jakby to miało mi jakoś pomóc.-Nie wiem co we mnie wstąpiło, naprawdę mi przykro.-patrzyłam na jego buzię, która rozluźniała się i napinała jednocześnie. Dziwaczne. Jego dłonie były mocno zaciśnięte na kierownicy a wzrok maniakalnie skupiony na drodze.
Chłopak nie odpowiedział mi nic, jednie mocniej zacisnął szczękę. Kiedy jego auto zatrzymało się przy naszym podjeździe, wyskoczyłam z niego jak oparzona. Było mi wstyd, potwornie. Nie potrafiłam iść koło niego i nie czuć rozczarowania własną osobą. Zayn był jedną z dwóch osób jakie mam, więc naprawdę nie mogę tego zaprzepaścić. Nie mogę.
Zagryzłam mocno dolną wargę, po czym weszłam do domu. Zdjęłam trampki i kurtkę, dopiero teraz zdając sobie sprawę jak bardzo było mi zimno, jednak fakt, że teraz czułam się jak gówno bił to na głowę. Moje usta wygięły się w dziwny kształt po to, aby nie pozwolić wydostać się nachalnym łzą na zewnątrz. Już miałam stawiać stopę na schodku, kiedy usłyszałam wściekłe warknięcie za plecami i gdyby nie fakt, że wiedziałam, że to Zayn pomyślałabym, że to jakiś wściekły pies. Ugh.
-Nie odejdziesz Ano! Teraz siadasz na kanapie i będziesz słuchała co mam Ci do powiedzenia.-krzyknął wściekły, jednak nie zmieniło to mojego nastawienia.
-Ja chce...
-Nie bądź samolubna i siadaj na tej pierdolonej kanapie! Teraz czas abym ja coś Ci powiedział.-warknął a ja nie chcąc już większych wybuchów spełniłam jego polecenie. Usiadłam z westchnieniem na pomarańczowej kanapie i jedynie obserwowałam Mulata. Jego ciało było spięte a żyły, które wychodziły z jego szyi naprawdę mnie przerażały. Byłam pewna, że wybuchną. Poczekałam jeszcze chwilkę i jak na zawołanie chłopak zaczął krzyczeć.
-Powinienem był Cię tam zostawić kurwa! Jak mogłaś zachować się w taki gówniany sposób hmm?!-już miałam odpowiedzieć mu na pytanie, jednak ten zaczął mówić dalej nie dając mi dojść do słowa. Przewróciłam oczami jednak ten automatycznie zgromił mnie za to wzrokiem.
-I co ja mam z Tobą zrobić Ano?-zadał mi pytanie, jednak odczekałam chwilę, aby zastanowił się czy mogę odpowiedzieć na pytanie. Kiedy zdałam sobie sprawę, że chłopak mentalnie mi pozwala, podeszłam do niego i przytuliłam. Nie chciałam już tych kłótni a wiem, że tym razem to ja popełniłam błąd.
-Nie zostawiaj mnie, dobrze?-odsunęłam się od niego na chwilę, tylko po to, aby wtopić swoje spojrzenie w jego.  Jego wzrok momentalnie stał się czarny, ciemny i mroczny, jednak w tym wszystkim było nieznane mi uczucie. Nie potrafiłam oderwać wzroku od jego oczu, więc po chwili jego usta naparły na moje. Czułam jak świat się zatrzymuje a serce przestaje bić. Jego ręce pociągnęły za tył mojego karku błagając abym oddała pocałunek. Nie wiedząc co zrobić jedynie przystałam na jego błaganie i otworzyłam usta na co zareagował natychmiastowo.Delikatnie przejechał językiem po mojej dolnej wardze na co mimowolnie zadrżałam. Nasze języki zaczęły wspólnie tańczyć a ja czułam się naprawdę dobrze, do póki ręce chłopaka nie zaczęły podróżować po moim ciele. Ocknęłam się lekko odpychając chłopaka od siebie, jednak ten ani drgnął.
-Zayn, przestań.-westchnęłam, odsuwając się od jego nachalnych ust. Chłopak z początku nie chciał ustąpić, dlatego lekko go pchnęłam, po czym odsunęłam się na tyle ile było to możliwe.
Spojrzałam na Mulata i pierwsze co ujrzałam to, jego zimne czarne jak węgiel oczy, dopiero później zorientowałam się jak jego żyły były widoczne a szczęka mocno zaciśnięta. Pierwszy raz przestraszyłam się kogoś tak bardzo jak jego teraz. Wyglądał strasznie, jakby właśnie teraz stracił do mnie cierpliwość i chciał zabić.
-Boję się Ciebie Zayn.-mój głos drżał, jednak nie mogłam uciec. Nogi wrosły mi w ziemie, pierwszy raz w życiu.
Chłopak spojrzał na mnie, jakby w ten sposób miał zorientować się kto przed nim stoi, i kiedy dojrzał, że to ja otworzył szeroko oczy, i byłam wdzięczna Bogu, za to, że pozwolił mi ujrzeć jego czekoladowe oczy.
-O Boże, Ana.-odezwał się po chwili i, po prostu uciekł.
Chwilę stałam w zamyśle, chcąc oprzytomnieć po tym wszystkim. Co się właściwie stało?


~~*~~
Przepraszam, że czekacie na rozdział tak długo, jednak zbyt duża ilość problemów nie pozwalała mi na dokończenie, jednak teraz jest okej. Cóż w lipcu mogą wystąpić również trudności zważywszy na to, że będę w danym miesiącu pracować, ale hej! nie poddam się.
Liczę na komentarze i opinię! xx
Dobrego Wieczorku! xx


niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 3

-Masz, napij się.-duża dłoń Malika podała mi kubek gorącego mleka.
 Czułam się źle z myślą, że znowu się poddałam, że znowu odpuściłam temat rodziców. Zawsze się tak kończyło, zawsze to ja odpuszczałam bo bałam się, że Zayn będzie zły, że się obrazi i znienawidzi mnie za wścibstwo. Ale przecież mam prawo wiedzieć co się dzieje z osobami, które mnie stworzyły z osobami, które kocham.
Mimo tego, że za wszelką cenę postanowiłam się dowiedzieć o tych wszystkich pokręconych tajemnicach, teraz na to nie miałam ochoty.
-Dzięki.-burknęłam od niechcenia, mocząc usta w gorącym mleku.
-Wiem, że jesteś zła.-chłopak powiedział, po czym usiadł na krzesełku obok mnie. Nie chciałam słuchać tłumaczeń, bo ona nie mówiły mi nic, jedynie pogarszały sytuację, dlatego machnęłam ręką aby się zamknął. O kurde, pierwszy raz widzę siebie w sytuacji tak podłej. Pierwszy raz pomyślałam o tym, aby Zayn się zamknął.
-Oh, rozumiem.-westchnął najwidoczniej zdziwiony. Cóż, nie jest sam, ja również się sobie dziwię.
-Właśnie, że nie rozumiesz!-krzyknęłam, gwałtownie wstając, przez co resztka mleka rozlała się dookoła stołu. Jednak nie chciałam zawracać sobie tym głowy.
-Anabel!-Mulat również podniósł głos, biegnąc po ścierkę, którą nakrył białą plamę mleka.-Co się z Tobą dzieje?!
-Hmm, może to, że mam Cię za przyjaciela, a Ty cały czas robisz mnie w chuja Zayn!- brzydkie słowo z moich ust? O kurde, rozkręcam się a co więcej bardzo mi się to podoba, naprawdę bardzo.
-Jak możesz?-wybełkotał złamanym głosem, jakby dostał cios w kroczę. Spojrzałam na niego i zobaczyłam ból malujący się w jego oczach. Czy tego chciałam? Aby go zabolały moje słowa? Mimo wszystko, nie czułam się winna.
-Normalnie.-zakpiłam, uśmiechając się podle. Chłopak pokiwał jedynie przecząco głową i złapał się za ciemne włosy.
-Jesteś podła Anabel'o.-odparł. Spojrzałam w jego mleczne czekoladowe oczy, jednak nie widziałam w nich ciepła, jedynie gniew.-Jak możesz mówić, że robię Cię w chuja, kiedy bronię Twojej dupy, cały czas, nawet wtedy, kiedy na to nie zasługujesz.-przygryzł wargę, a zdawać by się mogło, że jego oczy pociemniały jeszcze bardziej.
-Powiedziałem Ci, że są rzeczy o, których warto nie wiedzieć do jakiegoś czasu, jednak Ty nie rozumiesz.-jego głos był strasznie ostry co powodowało, że czułam się coraz gorzej i gorzej.
-I do póki do póty nie nadejdzie odpowiedni czas, ode mnie nie dowiesz się niczego, więc wbij to sobie do łba!-krzyknął, na co zmarszczyłam brwi.
-Jesteś chory Zayn, a Twoje słowa naprawdę bolą.-odparłam odwracając się od niego plecami.
-Moim celem nie jest sprawianie Ci przyjemności słodkimi słówkami, tylko ochrona Ciebie.-krzyknął.
-Wal się!-krzyknęłam wychodząc całkowicie z kuchni i skierowałam się automatycznie do pokoju, który zamknęłam z wielkim trzaskiem.
To nasz pierwsza kłótnia a ja dowiaduję się, że jego celem jest obrona mnie? Teraz już wszystko dla mnie nie ma sensu.
O Boże, a co jeśli moi rodzice to przestępcy, którzy z impetem mordują ludzi? A Zayn jest tajniakiem, który chroni mnie przed wrogami rodziców? Matko, chyba bym umarła. To nie może być tak, te wszystkie puzle tu nie pasują, a Zayn'a znam dobrze, tak przynajmniej myślałam do czasu naszej pierwszej kłótni.
Zresztą, mam to gdzieś! Nie mam zamiaru przejmować się pierdoleniem i to na dodatek bezsensownym tego idioty!
Machnęłam kilka razy rękoma w geście złości po czym zaczęłam przeszukiwać ciuchy, które miałam zamiar założyć na dzisiejszą imprezę organizowaną przez Kate Willows, szkolną lalunią. O dziwo wszyscy zostali zaproszeni a ja miałam zamiar to wykorzystać.
Postanowiłam założyć zwykłe spodenki i biały podkoszulek.
Mimo faktu, że nie lubiłam a raczej nienawidziłam swojego wyglądu, teraz mogłam powiedzieć z czystym sercem, że podobało mi się to co zobaczyłam w lusterku.
Uśmiechnęłam się, zakładając białe trampki na nogi i zaczęłam człapać w dół.
Ku mojemu zaskoczeniu Zayn'a nie było na dole. Ucieszyłam się zakładając biały letni płaszczyk i wyszłam po prostu z domu.

                                       *Zayn*
Ta dziewczyna była irytująca do tego stopnia, że nie potrafiłem myśleć przy niej racjonalnie. Wiedziałem jaką misję mam do zrobienia i wiedziałem, że musiałem być odpowiedzialny za jej osobę, jednak jej ciekawość nie polepszała mojej sytuacji.
Liczyłem się z faktem, że dziewczyna będzie chciała wiedzieć gdzie są jej rodzice, jednak nie sądziłem, że to nastąpi tak szybko. Bo przecież szesnastolatki czy tam siedemnastolatki, w tym wieku zaczynają imprezować i tak dalej? Te wszystkie bunty i bla bla, jednak ona nawet nie ma do kogo się buntować, skoro jej rodziców nie ma w tym świecie. Znaczy są, ale zupełnie nie tak jak jest Anabel.
Wiem jak poplątane to jest i wiem również to, że dziewczyna chce spotkać Ojca, jednak nie jest to teraz możliwe. Chociaż oddałbym za to wszystko.
Bo w końcu co mam jej powiedzieć?
Hej Anabel, bo wiesz Twój Ojciec wilkołak i matka wiedźma są w niewoli a ja jako Twój opiekun wilkołak mam Cię bronić przed Harrym Styles'em, który jest wampirem ze zdolnościami o jakiś Ci się nie śniło i resztą, którzy nie pragną niczego innego niż Twojej śmierci?
Tak, ja Zayn Malik, jestem wilkołakiem. A Harry Styles, to podły wampir, który czeka na chwilę słabości, chwilę w, której Anabel będzie beze mnie, będzie nie zdolna do obrony a wtedy
a) Zabije ją na miejscu,
b) Weźmie do niewoli razem z rodzicami.
Nie mogę na to pozwolić. Dlaczego? Jeśli umrą rodzice Any ona będzie musiała objąć tron, bo tylko ona ma moce połączone z mocą czarownic i stadem hybryd (mieszanki wilkołaków i wampirów). Tylko ona.
Jednak jeśli Harry zaatakuje przed jej uroczystym przejściem, nie będzie odwrotu.
Zła wataha wybije nas wszystkich co do joty...


~~*~~
Tak dowiedzieliście się prawdy! :D
Mam nadzieję, że pojawią się tu jakiekolwiek komentarze, zwłaszcza teraz.
Oczywiście przepraszam za zwłokę. :"














środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 2

Nie mogłam oderwać mojego cholernego spojrzenia od tego chłopaka. Było w nim coś, co budziło we mnie strach, jednocześnie nie pozwalając spojrzeć gdzie indziej. Jakby bał się, że straci nade mną kontrolę.
Jestem pewna, że mogłabym patrzeć na niego całą wieczność, gdyby nie fakt, że na miejsce w, którym siedziałam zaparkował czarny samochód Zayn'a. Chłopak automatycznie wyszedł z samochodu i podszedł do mnie, łapiąc za przedramiona i podniósł ku górze. Był wściekły.
-Czy Ty jesteś niepoważna!- zaczął krzyczeć, wyrzucając ręce w powietrze.- Nie czujesz jak deszcz leje?!- warknął i dopiero teraz do mnie doszło to jaka jest pogoda. Zaśmiałam się, jednak mój śmiech wcale nie złagodził zachowań Mulata.
-To wcale nie jest śmieszne Ana! Jestem na Ciebie ostro wkurwiony!-syknął i zaczął szarpać mnie w stronę auta. Podkuszona widokiem tajemniczego zielonookiego chłopaka, odwróciłam się i jedyne co ujrzałam to pusta deszczowa przestrzeń.
-Właź!-pokierował- I zapnij te pierdolone pasy!-warknął po czym gwałtownie ruszył. Nie rozumiem, dlaczego Zayn traktuje mnie w ten sposób. Nie mam trzynastu lat, jestem inteligentna i zrobiłam to na co miałam ochotę, zresztą nie było by tej całej afery, gdyby nie fakt, że to on się spóźnił!
Spojrzałam na niego i mogłam stwierdzić, że chyba nigdy nie był tak wkurwiony jak dzisiaj. Faktem było to, że mogłam poczekać w szkole, ale skąd miałam wiedzieć, że jego nie będzie na tym pieprzonym parkingu? A później zobaczyłam zielonookiego chłopaka i nie mogłam, po prostu nie mogłam się ruszyć, tak jakby on mi na to nie pozwolił.
Zayn wyglądał, jakby był po dobrym seksie, miał rozczochrane włosy a zarost na jego twarzy dodawał mu pikanterii. Bez dwóch zdań Mulat był jednym z najprzystojniejszych facetów tej ziemi.
Jego duże dłonie były zaciśnięte z taką siłą na kierownicy, że myślałam, iż ta zaraz rozpadnie się na miliardy kawałeczków. Wiedziałam, że nie ma w tej całej sytuacji, mojej winy w większym stopniu, ale postanowiłam odpuścić.
-Przepraszam Zayn'nie.-szepnęłam udając skruchę, jednak w duchu robiłam fikołki w obie strony, byłam dumna ze swoich walorów aktorskich.
Delikatnie złapałam za jedną z rąk na kierownicy, jednak chłopak ją strzepał. Spojrzałam na niego, jakby był obcy po czym odwróciłam się w stronę okna.
Rytuałem jeżdżenia z Zayn'em było to, że zawsze otwierał mi drzwi, pomimo, że był nieźle wkurwiony wiedziałam, że będzie chciał to zrobić, ale byłam szybsza i wyszłam samodzielnie. Wiem, że to brzmi idiotycznie a moje zachowania nie mijają się z tym, które ma pięcioletnie dziecko, jednak w tym momencie nie widziałam innego wyjścia. Chce się bawić w obrażanie? Proszę bardzo.
-Anabel..-westchnął, jednak ja wystawiłam przez ramię środkowy palec. Uwielbiałam być podła i cieszyłam się, że w tej sytuacji nie dałam wejść sobie na głowę, chociaż przeprosiłam go a on mimo wszystko to olał.
Kiedy wchodziłam do domu dało się usłyszeć gardłowy śmiech Zayn'a, mimowolnie sama się uśmiechnęłam.
A niech Cię Malik!
Trzasnęłam drzwiami z siłą o jakiej sama nie miałam pojęcia po czym wbiegłam do swojego pokoju. Miałam dość obrywania za coś na co nie miałam większego wpływu. Oczywiście obwinianie pełną winą Zayn'a czy też tego zielonookiego faceta nie jest w porządku, ale zachowanie Malika wcale nie jest lepsze.
Związałam swoje niesforne brązowe włosy, po czym zaczęłam zdejmować mokre ubrania, które przyległy do mojego ciała. Najpierw bluza, później podkoszulek. Spojrzałam na swoje pół nagie ciało i mimowolnie fala obrzydzenia wpłynęła na moją twarz. Zdjęłam mokre spodnie, później przemoczoną bieliznę. Stałam goła i obrzydzona tym co widzę. Patrzyłam na obcą mi dziewczynę, która jest pozbawiona odwagi i ukrywa siebie w sobie. Patrzyłam na pyzatą Amber, która od zawsze pragnęła być taka piękna jak Eleanor i tak samo mądra jak pobity chłopak w klasie. Widziałam skrytą w sobie dziewczynę, która nigdy nie znajdzie kogoś kto pokocha ją za to jaka jest, patrzyłam na dziewczynę, która nigdy nie będzie idealna, nigdy nie będzie miała wymarzonej figury, osobowości. Zawsze będzie tą sponiewieraną dziewczyną, która pada ofiarą gburowatych zachowań ludzkości.
Zamknęłam powieki czując jak gorące łzy uciekają z oczu. Zatrzęsłam kilka razy głową po czym narzuciłam na swoje ciało nową bieliznę, luźny podkoszulek i szary dres. Mimo, że pragnęłam przestać płakać i mimo tego, że chciałam być taka jak te dziewczyny z mojej szkoły, wiedziałam, że choćbym stawała na rzęsach i tak im nie dorównam. Głośny jęk rozpaczy wydostał się z moich ust, niekontrolowanie złapałam za szary, jak moje życie wazon i cisnęłam nim o ścianę w kolorze zgniłej zieleni.
Byłam zmęczona, czułam jakbym, miała się rozpaść jak ten wazon, czułam jak życie przelewa się przez moje palce a ja nie mogę z tym nic zrobić, czułam się tak potwornie źle.
Przypominając sobie słowa ojca momentalnie pochwyciłam za fioletowy łańcuszek  
"Ten łańcuszek posiada wielką moc, kochanie i jeśli tylko będzie się działo coś złego lub będziesz smutna pomyśl o mnie"
Jego słowa momentalnie rozbijały wszelkie myśli. Starałam się przypomnieć jak wyglądał, jak się poruszał czy to jaką miał barwę głosu, chciałabym usłyszeć jak się śmiał czy nawet jak na mnie krzyczał. Chciałabym to wszystko tak dobrze pamiętać, jednak żadne sensowne wspomnienie nie przychodziło. Przebłyski tego jak wyglądał pojawiają się przed moimi oczami, wysoki, dobrze zbudowany brunet z tak mocno czekoladowymi oczami. Były one piękniejsze nawet od oczu Zayn'a.
Usiadłam na dość sporym łóżku i wyjęłam laptopa z dolnej półki. Otworzyłam jeden z folderów a moje oczy momentalnie na nowo wypełniły się łzami. On tam był.
"6 miesięcy z Aną." przeczytałam dopisek po czym wcisnęłam jeden z dwóch filmików.
Nie potrafiłam przestać tego oglądać. Patrzyłam na niego i serce łamało się w pół. Widziałam jedynego mężczyznę, który miał moje serce a którego serce miałam ja. Równe trzydzieści odtworzeń później włączyłam kolejny, na którym wyraźnie byłam starsza.

"Cztery lata z Aną! "
 Na drugim obrazku Ojciec zdecydowanie się zmienił. Charakterystyczny zarost okalał jego buzię. Mimowolnie uśmiechnęłam się, tłamszona przez nachalne łzy. Uczucie z jakim patrzył na mnie, dotykał mnie, było tak mocne, że czułam to w tej chwili. Kilka ostatnich razy puściłam oba filmiki po czym z hukiem zamknęłam laptopa. Duszona łzami momentalnie położyłam się na łóżku, podciągając nogi ku brodzie.
-Wróć!-załkałam, dziwiąc się sobie, że tyle wytrzymałam bez osoby, która tak wiele dla mnie znaczy. Byłam na siebie wściekła, przez to, że w pewnym momencie swojego życia po prostu o nim zapomniałam.
Dziwiłam się temu, że płacz potrafił mnie tak zmęczyć. Zamknęłam oczy dosłownie na moment a świat w jakim się znalazłam mijał się z tym z rzeczywistym.


                                                                ~~*~~
  Stałam na zielonej łące wpatrzona w krajobraz przede mną. Jasnoniebieskie niebo na, którym nie było ani jeden chmurki i jasno żółte słońce, które jakby uśmiechało się w moją stronę.
Spojrzałam w kierunku w, którym siedziała jakaś osoba, zdziwiona faktem, że w moim śnie znajduje się ktoś obcy zaczęłam kroczyć w tamtą stronę.
Zaśmiałam się jak typowa trzynastolatka, kiedy delikatna trawa zaczęła łaskotać moje gołe stopy, mimo to nadal szłam w stronę tajemniczej osoby.
Zdążyłam zaledwie podejść a tajemnicza niczym duch osoba zaczęła mówić.
-Wiedziałem, że tu przyjedziesz.-zaśmiał się i spojrzał na mnie. Nawet we śnie jestem w stanie poznać tego chłopaka, a szczególnie jego oczy. To on był wtedy przed szkołą, jednak jego spojrzenie już skądś znam, pytanie brzmi jednak skąd?
-Widzisz Anabel, to  jest tak, że wszyscy, którzy są wokoło Ciebie nie są szczerzy. Patrzysz na nich i nie zdajesz sobie sprawy, że tym kim są, kiedy jesteś z nimi mija się szerokim łukiem z tym kim są naprawdę.-chłopak spojrzał na mnie uśmiechnięty, jednak jego uśmiech nie był szczery, był wymuszony i pusty.-No dalej, usiądź.-poklepał miejsce obok siebie na, którym usiadłam.
-Kim jesteś?-wypaliłam ciekawa odpowiedzi. Nie jestem w stanie tkwić w stanie nijakim. Chłopak jedynie pochwycił moją rękę i ucałował ją.
-Zależy od okoliczności.-mruknął, nie zdradzając nic.
-Nic z tego nie rozumiem.-wyszeptałam, nadal patrząc na jego nic nie mówiące spojrzenie.
-Ależ nie musisz!-klasnął w obie dłonie po czym się zaśmiał.
-Wolałabym wiedzieć, nie chce tkwić w niepewności.-wyszeptałam.
Zimne powietrze zaczęło okalać nasze ciała. Zadrżałam pod wpływem nagłej zmiany temperatury.
-To Twój sen, możesz zrobić z nim co chcesz.-uśmiechnął się, jednak pod jego uśmiechem kryło się coś niepewnego i tajemniczego.
-W takim razie chce wiedzieć kim jesteś.-spojrzałam w jego zielone oczy, które nie mówiły nic a mimo wszystko byłam pewna, że widziałam je gdzieś prócz parkingu pod szkołą.
-Mówią na mnie Harry, a z tego co wiem, to Ty jesteś Anabel.-zaczynało robić się niezwykle krępująco. Skąd on to wie?
-Skąd mnie znasz?-ilość pytań, jakie mu zadawałam były nijakie z tymi, które chciałam mu zadać.
-Wiele osób z mojego świata pragnie Cię poznać Ano, nie jestem jedyny.-patrzyłam na chłopaka oszołomiona. 
-Jednak Ty się pojawiasz.
-Oni nie mogą, nie pozwalasz im na to.-jego tajemniczość potrafi być bardzo frustrująca.
-Przecież Tobie też nie pozwoliłam.-skwitowałam patrząc w głęboką zieleń jego oczu.
-Trafna uwaga.-pstryknął palcami, cmokając w powietrzu.
-A więc dlaczego tu jesteś?-zapytałam odwracając od niego na moment wzrok.
-Pamiętaj, że zło potrafi uderzyć ze zdwojoną siłą Anabel.-tym razem na jego twarzy zagościł podły uśmiech i momentalnie zapragnęłam zobaczyć ten pusty.
-Zaraz się obudzisz.-powiedział zmieniając temat.  Odwracając wzrok od pustej przestrzeni, spojrzałam na niego.
-Ale ja nie chce, dobrze mi tu.-odparłam zgodnie z prawdą.
-Nie prześpisz życia, masz wiele do zrobienia.-kolejny raz ucałował moją dłoń.
-Chce się dowiedzieć więcej, o Tobie i o tym skąd wydajesz mi się znajomy.
-Masz wiele nocy do przespania.-zaśmiał się a jego chłopięcy głos obił się o moje uszy.-Zdecydowanie dziwnie to zabrzmiało.-dodał po czym spojrzał na mnie.
-Kiedy położę się znowu spać, będziesz tu?-przygryzając wargę, spojrzałam na niego. Było w nim coś co nie pozwalało spojrzeć inaczej, coś co było tak cholernie tajemnicze i pikantne. To był Harry.
-Nigdzie się nie wybieram.-pochwycił moją dłoń i splótł ze swoją. Czułam się co najmniej dziwnie i niezręcznie.
Z oddali usłyszałam ciche "Anabel" a Harry momentalnie zesztywniał. Głos Zayn'a z każdą sekundą był wyraźniejszy i ewidentnie chciał wybudzić mnie ze snu z, którego nie chciałam się obudzić.
-Pamiętaj Ano, że ludzie nie są tym za jakich ich masz..-wyszeptał, ucałował po raz trzeci moją dłoń i rozpłynął się w powietrzu. Ja jeszcze przez chwilę patrzyłam przed siebie, gdy poczułam szarpnięcie i...

                                                                ~~*~~
Wzięłam głęboki oddech i usiadłam prosto dławiąc się powietrzem w płucach. Spojrzałam gwałtownie gdzie znajdowała się postać Zayn'a.
-Wow-zduszona westchnęłam, nadal ni mogąc dojść do siebie.
-Ana wszystko dobrze?-zapytał z troską, jednak ja nadal pamiętałam sytuację w, której chłopak wyprowadził mnie z równowagi.
Parsknęłam strzepując jego dłonie z siebie tak jak zrobił to sam Zayn.
-Nie mów, że złościsz się na mnie.-powiedział z niedowierzaniem. Złoszczę? Nie gdzież by! Ja jestem wkurwiona!
-Potraktowałeś mnie jak śmiecia i dziwisz się?!-wybuchłam jak wulkan. Nie jestem w stanie myśleć racjonalnie po tym, co przed chwilą mi się śniło.
-Jak śmiecia? Nigdy w życiu bym nie był taki dla Ciebie. Nie musisz sobie zmyślać!-krzyknął. Spojrzałam na niego podnosząc brwi. Wstałam poddenerwowana z łóżka i chodziłam w te i w nazad, chciałam zachować spokój, jednak teraz wszystko szło nie po mojej myśli.
-Zbeształeś mnie z błotem, krzyczałeś a, kiedy chciałam Cię dotknąć odepchnąłeś!
-Popadasz w paranoje.-stęknął i już za chwilę stał obok mnie.-To, że byłem zły, nie znaczy, że traktuje Cię źle. Ile razy były sytuacje w, których to Ty na mnie najeżdżałaś i wyzywałaś od najgorszych? Też Cię przepraszałem chociaż nie wiedziałem za co a Ty również mnie odpychałaś. Mimo wszelkich sytuacji, jesteś dla mnie bardzo ważna Ana, więc proszę, przestańmy się już kłócić.-westchnął ciągnąc mnie do uścisku.
Powinnam być bardziej twarda, jednak za każdym razem, kiedy patrzy na mnie w ten sposób, rozpływam się. Nic nie poradzę na fakt, że Zayn jest dla mnie bardzo bardzo ważny.
Mimo, że wszystko było już dobrze zamierzałam poruszyć, temat jaki długo mnie dręczy.
-Zayn'nie gdzie są moi rodzice..-wyszeptałam, jednak nie miałam odwagi podnieść wzroku na Malika. Chłopak gwałtownie zdjął swoje ręce ze mnie i zaczął dziwacznie przechadzać się po pokoju.
-Anabelo, Twoi rodzice pracują.-wybełkotał, byłam pewna, że kłamał.
-Ale, że od sześciu lat? Zayn to nie jest normalne!-wykrzyczałam pragnąc usłyszeć prawdę. Zayn jednak milczał, jakby robił mi na złość! Do kurwy nędzy to są moi rodzice, mam prawo wiedzieć!
-Zayn, proszę.-zaskomlałam w, końcu spoglądając na niego. Wyglądał jakby jakaś tajemnica jaką skrywa miała wyjść na światło dzienne. Zmierzwił włosy po czym stając w miejscu, wypalał dziurę w mojej osobie swoim spojrzeniem.
-Posłuchaj mnie Ana, są rzeczy o jakich warto nie wiedzieć.-jedynie tyle usłyszałam, przez co moja ciekawość i setki pytań nadal okupowały moją głowę.
-Zayn do chuja to są moi rodzice!-krzyk jaki skierowałam w stronę Mulata co najmniej go zadziwił.-Umarli?
-Jezu, jakie głupoty wydostają się z Twoich ust Ano!
-To co z nimi?! Nie chcieli mnie?-błagałam w myślach, aby zaprzeczył, umarłabym gdyby była to prawda.
-Ale bzdury!-dzięki Bogu, dzięki Bogu...
-To powiedz mi! Dlaczego nawet nie mogę porozmawiać z nimi przez telefon?!-zawyłam do chłopaka.
Spojrzałam na wyraz twarzy Malika, brwi poszły ku sobie a niewielka zmarszczka powstała między nimi. Wyglądał zabawnie i pewnie gdyby nie okoliczności wybuchłabym gromkim śmiechem.
-Posłuchaj mnie..-westchnął. -Twoi rodzice kochają Cię bardzo mocno Ano, jednak to wszystko jest zbyt poplątane, żebyś mogła to zrozumieć. Na pewno nie teraz.-czułam się jak skrzywdzony mały pisklaczek, który wiedział, że kiedyś zacznie latać, ale nie teraz. Jakby cały świat chciał mu wmówić, że nie jest wystarczający teraz. Skrzywiłam się na samą myśl, jednak nie zamierzałam skończyć na dowiedzeniu się, że jestem za głupia, aby zrozumieć.
-To, kiedy Zayn?-zapytałam. Chłopak otwierał usta, jakby chciał złożyć je w przepraszający uśmiech, jednak telefon w jego kieszeni zaczął dzwonić.
-Przepraszam.-westchnął i przyłożył telefon do ucha.-Malik!-warknął złowrogo, wychodząc z pokoju.
Wiedziałam, że od chłopaka nie dowiem się prawdy, bynajmniej nie całej i tak jak to powiedział Zayn "na pewno nie teraz". Nie widziałam innej możliwości tylko czekać, na to co miał przynieś los.


~~*~~
 Rozdział drugi jest dodany i budzi wiele kontrowersji. Oczywiście jak obiecałam, postać Harrego będzie coraz częściej, tak samo jak rodziców Any.
A teraz chce poczytać, co Wy sądzicie?:D
Jak myślicie, co skrywa Zayn i Harry? Co się dzieje z rodzicami Any?:D
Liczę na Wasze komentarze!xx
ps.dziękuję za 13 obserwatorów i 6 komentarzy pod zeszłym rozdziałem! :D
Jesteście niesamowici!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 1

Oparłam głowę o zimną szybę samochodu, wsłuchując się w stukot małych kropelek deszczu. Mimo faktu, że padało na zewnątrz było niezwykle ciepło a panująca pogoda poprawiała mi humor. Uwielbiałam wilgotne powietrze, ono poprawiało mi samopoczucie, nie wiem dlaczego, po prostu.
Bardzo chciałam iść teraz piechotką z rozpuszczonymi włosami i parasolką nad głową, albo nawet i bez niej. Poczuć się wolną i szczęśliwą i jestem pewna, że taki krótki spacer pomógłby mi choć troszkę.
Wezbrałam powietrza czując jak Malik położył rękę na mojej, która spoczywała bezwładnie na kolanie.
-Nie złość się na mnie, ale dobrze wiesz, że martwię się o Ciebie.-usłyszałam jego delikatny głos a cała złość a raczej rozgoryczenie wyparowało z mojego ciała. Nie potrafiłam gniewać się na kogoś kto poświęca tyle czasu mojej bezwartościowej osobie. Zayn był jak starszy brat, był jak wszystko czego było mi trzeba spakowane w jedną całość.
-Nie złoszczę się na Ciebie, jestem jedynie zmęczona.-uśmiechnęłam się smętnie, nadal patrząc w okno. To było niewiarygodne, żeby atmosfera z niezręcznej zmieniła się na jeszcze bardziej niezręczną.
Podróż nie trwała długo, ponieważ chwilę później Mulat parkował swój samochód na szkolnym parkingu i otworzył mi drzwi, kulturalnie podając mi dłoń. Jak prawdziwa dama skinęłam w podziękowaniu głową i pochwyciłam jego dłoń. Reszta potoczyła się spontanicznie, podziękowałam chłopakowi przytulając go, powiedziałam, że wrócę sama jednak Malik stwierdził,że "Po Moim trupie Ana!" i tyle było naszej rozmowy. To było dość śmieszne, bo jego troska w końcu spowoduje, że zostanie stałym zgorzkniałym kawalerem.
Większość z Was zastanawia się, kim jest Zayn Malik, Zayn jest moim dorosłym aniołem, który zawsze jest. Nie ważne co robię i gdzie jestem ale zawsze czuję jego obecność. Wiem, że to dziwne i nieodpowiednie, jednak tak jest. Zawsze, kiedy dzieje się coś złego a ja pomyślę o nim, wszystko nagle znika a zostają rzeczy dobre. Wiem jak to brzmi i wiem, że ja brzmię jak wariatka, jednak czasem czuję, jakby Zayn miał jakieś mocne albo jakby był moim indywidualnym obrońcom, aniołem stróżem. A wracając myślami do rzeczywistości Zayn jest starszy ode mnie o 4 lata. Doskonale pamiętam to jak w wieku dziesięciu lat, przyszedł do mnie. To było dziwne, że rodzice zostawili mnie z czternastolatkiem, ale jeszcze dziwniejsze jest to, że chłopak w ogóle w moich oczach się nie zmienił. Czy może ja po prostu nie pamiętam jak wyglądał? Od tamtego momentu, jest dla mnie jak brat i kocham go jak brata, jego osoba, wiele dla mnie znaczy. Pamiętam jakby to było wczoraj, Zayn przekroczył próg naszego domu a tata momentalnie spojrzał na mnie smutny, jakbym miała widzieć go ostatni raz. Uśmiechnęłam się wtedy do niego pocieszająco i przytuliłam. Podniosłam głowę w górę a tata zaczął płakać.

                                                    ~~retrospekcja~~
-Dlaczego płaczesz tatusiu?-dziewczyna spojrzała na Ojca przerażona, zawsze, kiedy któreś z rodziców płakało obwiniała o to siebie, myślała, że to ona coś powiedziała, zrobiła źle.
Jej duże kasztanowe oczy nadal były wpatrzone w jego osobę. Ojciec patrzył na dziewczynkę jak na skarb, jego mały aniołek.
Mężczyzna przykucnął przy małej dziewczynce i ucałował jej oba policzki, później czoło, następnie nosek a na sam koniec cmoknął ją w usta.
-Tatusiu to łaskoczę.-dziewczynka zaśmiała się, owijając swoje rączki wokoło szyi Ojca. Nie była świadoma tego co miało się stać.
-Popatrz na mnie mój aniołku.-wybełkotał Ojciec przez łzy. Dziewczyna posłusznie podniołsa na niego wzrok.
-Tatuś z mamusią musi wyjechać. Jednak Ty zostaniesz z tym chłopakiem.-dziewczynka automatycznie spojrzała w, kierunku bruneta, który wraz z matką dziewczynki cały czas przyglądał się zaistniałej sytuacji.
-Chce jechać z Wami!-tupnęła nóżką na co pan Knowles jedynie zarechotał.
-Obiecuję Ci, że spotkamy się szybciej niż Ci się to wydaje.-kolejna strumyczek łez zaczął sunąć po polikach mężczyzny.
-Nie płacz tatusiu, zostanę tu, a Ty wrócisz niedługo i pobawimy się jak kiedyś.-dziewczynka nieświadoma sytuacji starła łzy z policzków taty.
-Będziesz dzielną?-zapytał, jednak tym razem promień dumy zaistniał w jego oczach.
-Tak jak Ty.-odparła, tuląc się do o wiele większego mężczyzny. Dłuższą chwilę tkwili w niedźwiedzim uścisku, po czym Ojciec odsunął od siebie swoją córkę.
-Mam coś dla Ciebie księżniczko.-wypowiedział, po czym wyciągnął z kieszeni spodni piękny i mieniący się na fioletowo łańcuszek. Delikatnie zapiął go córce na szyi po czym spojrzał na nią, jakby widział coś nieziemskiego, coś wyjątkowego i silnego,
jeszcze bardziej od niego. Był dumny z tego, że dziewczynka
nigdy się nie poddawała. To było strasznie, że mała królewna 
nie zdawała sobie sprawy, że żegnają się na bardzo długi okres czasu a nie wiadomo czy nie śmiertelnie wieczny.
-Kochanie musisz mi obiecać, że nie ważne co się będzie dziać, nigdy nie zdejmiesz tego łańcuszka.-spojrzał na nierozumiejącą nic dziewczynkę.
-Ten łańcuszek posiada wielką moc, kochanie i jeśli tylko będzie się działo coś złego lub będziesz smutna pomyśl o mnie.-puścił do niej oko całując w czoło.
- I co wtedy?
-I wtedy będzie już wszystko dobrze.-uśmiechnął się smutnie wstając z klęczków- Kocham Cię mój aniołku. -wyszeptał ścierając nowe łzy formujące się na policzkach.
-Nie chce, żebyś szedł tatusiu!-dziewczynka zaczynała rozumieć, że Ojciec odchodzi.- Będę już grzeczna, nie będę się obrażać, będę pomagać mamusi, tylko proszę nie idź! -krzyczała chwytając się kurtki Ojca. Mężczyzna czuł się jakby ktoś wbił mu ogromny szpikulec w serce, nie mógł wybaczyć sobie tego, że zostawia córkę.
-Chce być dzielna tatusiu ale z Tobą! Proszę nie zostawiaj mnie!-dziewczyna krzyczała, jednak Ojciec zdążył wyjść z domu. Mocne objęcie chwyciło ciało dziewczyny, która dławiła się łzami, nie zdając sobie w pełni sprawy, że posiada coś czego pragną miliony.

                                                ~~koniec retrospekcji~~

 
Przerażona tym jak bardzo pamiętam tamtą sytuację, chwyciłam za łańcuszek, który od sześciu lat wisi na mojej szyi i ani na chwilę nie został zdjęty. Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę, czując jak łzy suną po moim policzku. Czym prędzej je starałam po czym po raz ostatni raz odwróciłam głowę przez ramię i pomachałam odjeżdżającemu Zayn'owi. Kiedy z powrotem odwróciłam wzrok w stronę drzwi szkolnych, widziałam te wszystkie spojrzenia w moją stronę. Niekiedy lubiłam być w centrum uwagi, jednak te spojrzenia były pełne pogardy odnośnie mojej osoby. Byłam przygnębiona i zła, ponieważ nic nie zrobiłam  tym ludziom. Nikt tu obecny nie wie o mnie nic, nikt nie zna chociaż cząstki tej prawdziwej historii. Wszyscy wierzą w plotki, wszyscy prócz Eleanor. Co prawda dziewczyna była starsza o pięć lat, jednak kochałam ją. Była jedną z nielicznych osób, które wiedziały o mnie wszystko a mimo to nadal ze mną są.
Jak na zawołanie zobaczyłam wychodzącą z budynku szkolnego dziewczynę z kasztanowymi włosami. Pomachałam do niej i przyśpieszyłam kroku w czym zawtórowała mi przyjaciółka.
-Ana!-momentalnie wylądowałam w jej uścisku. Matko ta dziewczyna była taka drobna ale uścisk jakim dysponowała potrafiłby zgnieść nie jednego faceta.
-Też miło mi Cię widzieć El-zaśmiałam się cicho ściskając ją. Kiedy w końcu nasz niedźwiedzi uścisk się skończył, do dzwonka przegadałyśmy wszystkie możliwe tematy. Na pożegnanie uściskałam dziewczynę i pocałowałam w policzek, z faktu tego, że nie będę jej dzisiaj widzieć.
Jeszcze chwilę poczekałam pod klasą na nauczyciela a następnie usiadłam w ławce jak zawsze sama. Rozpakowałam zeszyt i książkę a później zostało mi wpatrywać się tępo w tablice. Mój wzrok od czasu do czasu wędrował po klasie, widziałam tyle różnych ludzi, którzy nie mają do siebie ani krzty szacunku. Widziałam jak wymalowane paniusie  wraz z szkolnym tyranem Jamese'm tłuką okulary jednemu z najmądrzejszych osób jakie znam, a ja nie miałam odwagi mu pomóc, chociaż on nie raz pomagał mnie. Czułam się winna, bo nie podeszłam, bo nie odezwałam się. Tyle razy myślałam nad tym co powiem, kiedy będą krzywdzić mnie, kiedy będą krzywdzić innych, a zawsze, kiedy widzę sytuację torturowania innych milknę. To jest męczące być swoim własnym niewolnikiem. Wiem, że mogę się odezwać, jednak boję się, że oni zaczną jeszcze bardziej dokuczać mi, a ja już nie mam siły udawać przed Zayn'em, że wszystko jest dobrze, kiedy prawda jest odwrotna.
-Proszę wszystkich o zajęcie swoich miejsc!-szorstki głos pana od historii zmusił, każdego nawet tego najbardziej zepsutego Jamsa o to, aby usiąść spokojnie. Spojrzałam na wyłysiałego nauczyciela z lekką pogardą. Kiedy pan Packed zauważył, że wszyscy siedzą i są cicho zaczął mówić.
-Pamiętacie, jak mówiłem Wam o tym, że przyjadą do nas a raczej przyjedzie do nas pewien uczeń, który studiuje historię na jednym z najlepszych uniwersytetów.-facet zaczął rozglądać się po klasie jakby coś zgubił.- Będzie miał jeden tydzień na to, aby pobawić się w nauczyciela. Z tego co Was nauczy będziecie mieć sprawdzian.-skwitował po czym usiadł i otworzył dziennik. Sprawdzanie obecności i kilka osób do pytania. Miałam ochotę skakać z radości, ponieważ tym razem to nie byłam ja, może ten dzień nie jest aż tak skurwiony?
Chwilę później zadzwonił wyczekiwany przeze mnie dzwonek, zadowolona automatycznie skierowałam się w stronę szatni. Już miałam otwierać swoją szafkę, kiedy usłyszałam ciche wołanie o pomoc a później trzask i dwa plaski pod rząd. Bałam się odezwać, ale wiedziałam, że ten którego biją długo nie wytrzyma a jeśli ja dostanę, będę satysfakcjonowała się tym, że pomogłam.
Trzęsąca się, wyszłam zza rogu, po to aby zobaczyć Jamsa, który z dość dużą siłą okłada pięściami chłopaka z klasy o imieniu Cory. Cory nie był zły, raczej starał się unikać wszelkich kłopotów, jednak James, nie odpuści okazji do popisania się swoją głupotą.
Wezbrałam powietrza do płuc i "Raz kozi śmierć!"
-Zostaw go!-krzyknęłam splatając palce u rąk. Byłam zdziwiona tym, że jakikolwiek dźwięk wydostał się z moich ust.
Blondyn odwrócił się w moją stronę puszczając prawie, że nieprzytomnego Core'go. Byłam wściekła! Jak można pałać aż taką wielką nienawiścią do drugiego człowieka, a co więcej jak można skrzywdzić kogoś tak niewinnego jak Cory!
-Co? Mówiłaś do mnie?!-syknął wycierając kropelki krwi z nosa nieprzytomnego bruneta o spodnie. Wiedziałam, że jeśli okażę choć krztę strachu chłopak mnie zniszczy, i najśmieszniejsze jest to, że Zayn by mnie zabił a później Jamsa gdyby mnie tknął. Dlaczego mnie? Oh miałam tyle wykładów o tym, żebym się nie wtrącała czy też o tym, że jeśli ktoś chciałby mnie uderzyć mam uciekać.
Możesz być dumny Zayn'nie!
-Tak i powtórzę to jeszcze raz. Zostaw go i idź do domu James!-podniosłam lekko głos czując się coraz bardziej pewnie. Chłopak jedynie się głupio zaśmiał, jednak znikł z szatni. Odprowadziłam go wzrokiem, po czym zwróciłam się w stronę, gdzie leżał Cory.
Z lekka przerażona wyszłam ze szkoły, i od razu skierowałam się w kierunku parkingu, gdzie powinien czekać Malik, właśnie powinien ale tego nie robi! Nie robiąc zamieszania usiadłam na krawężniku i czekałam.
Po piętnastu minutach nieobecności Zayn'a miałam już wyjmować telefon i zadzwonić, jednak coś a raczej ktoś przykuł moją uwagę.
Po drugiej stronie ulicy stał chłopak, ubrany cały na czarno i nie zainteresowałby mnie ten fakt, gdyby nie to, że gdy spojrzał na mnie zobaczyłam te zielone oczy, które gdzieś już widziałam. Byłam pewna, że je znam, jednak nie jestem sobie w stanie przypomnieć skąd.

~~*~~
Zacznę od tego, że chce podziękować za dziesięć komentarzy i dziewięć osób obserwujących bloga! :D
Jestem wniebowzięta i bardzo Wam dziękuję.
Cóż co do rozdziałów, na razie akcja będzie rozgrywać się powoli  i tak abyście mogli sami wczuć się w ten rytm. Sama nie lubię, kiedy w blogach, które czytam wszystko jest za szybko, więc tu zwolnimy tempo.
Rozdział za rozdziałem, również będziecie się dowiadywać coraz więcej o zielonookim chłopaku ze snu Anabel. Oczywiście postacie Zayn'a, Eleanor i rodziców Any będą bardzo dobrze opisane, ponieważ odgrywają tutaj również dużą rolę ;p Mogę Wam jedynie powiedzieć, że postaram się Was nie zawieść.
Proszę również o komentarze pod tym rozdziałem i jeszcze raz dziękuuuuję! xx

niedziela, 20 kwietnia 2014

Prolog

Oddech tracił naturalny kształt a kropelki łez i potu mieszały się wzajemnie. Moje ciało powoli zaczynało stawać się odrętwiałe a ból w nogach stawał się na tyle mocny, że z chwili na chwilę w ogóle ich nie czułam.
Jednak nie przestawałam biec. Nie wiem przed czym uciekałam, nie miałam pojęcia kto lub co jest tym napastnikiem, który nie daje mi możliwości do ucieczki i nachalnie stara się mnie złapać.
Załkałam przerażona słysząc za swoją osobom głośne warknięcia i wycie. Nie miałam pojęcia dlaczego tu jestem skoro dokładnie pamiętam jak kładłam się spać w kolorowej piżamie i to w swoim łóżku. Więc co się dzieje?
W myślach błagałam napastnika aby mnie zostawił, przecież nic nikomu nie zrobiłam. Przynajmniej w swoich snach. To było niedorzeczne, więc błagam wyjaśnijcie mi to co tu się dzieje.
Pisnęłam przerażona, kiedy moja noga zderzyła się z korzeniem wystającym spod piachu, zmęczone ciało opadło bezwładnie a ja wpatrywałam się tępo w przestrzeń przede mną, dłońmi lekko pocierając bolącą nogę. Owijając palce wokoło kostki poczułam jak mokra ciecz okleja całą dłoń. Krew.
Łzy zaczęły spadać z moich oczy coraz prędzej, kiedy zobaczyłam zbliżające się do mnie zwierze. Było podobne do wilka chociaż było dużo większe i silniejsze niż cała wataha. Co to było?
Spojrzałam w jego stronę i momentalnie rzuciły mi się w oczy jego zielone ślepia, które pałały lodowatą bezczelnością. Kły wyszczerzone błagały tylko o to, aby wtopić się w moje ciało. Mimo faktu, że byłam niezwykle hardą osobom teraz o jedno co chciałam błagać to pomoc. Właśnie w tym momencie przyszły myśli w, których nie raz płakałam upokorzona, zwyzywana i zbluzgana. Tyle razy wtedy błagałam o śmierć, więc może teraz moje życzenie miało się spełnić?
Gotowa na atak przypomniałam sobie, że w domu czeka na mnie bliska mojemu sercu osoba. Osoba, dzięki której żyje, przecież nie mogłam go zostawić.
Mimowolnie szepnęłam ciche "Zayn" a wierzę zaczęło wierzgać na prawo i lewo, zaczęło się rzucać i warczeć, szczekać i wyć. To było okropne i mogłabym to porównać do osoby opętanej nad, którą odmawia się Zdrowaśki.
Zamknęłam oczy zaciskając ręce w pięści i głośno pisnęłam, po prostu. Jedynie pisnęłam.

-Anabel, kochanie.-przerażona otworzyłam oczy, a gdy ujrzałam spokojne czekoladowe spojrzenie odetchnęłam spokojnie.-Powiedz mi proszę co się stało?-zapytał zmartwiony tuląc mnie do swojego ciała.
Czułam się bezpieczna i w końcu mogłam odetchnąć, chociaż co dziwne czułam cały ten ból i zmęczenie, które towarzyszyło mi we śnie. Uśmiechnęłam odsuwając się ostrożnie od chłopaka, chwilę później ścierając zaschnięte łzy.
-Śniło mi się jakieś zwierze, było ogromne i miało takie...takie, oh nawet nie potrafię opisać tych oczu. Były duże, zielone i takie hipnotyzujące a jednocześnie takie zimne i odpychające. Brzmię dziwacznie.-zaśmiałam się głupio patrząc na reakcję Zayn'a.
-Na całe szczęście to tylko sen sweetheart,a teraz idź spać.-uśmiechnął się tak uroczo, jak tylko Zayn potrafił i miał już gasić światło, kiedy przypomniałam sobie pewien bardzo istotny szczegół. Poprosiłam chłopaka aby chwilę poczekał. Mulat zdziwiony moim zachowaniem jedynie wpatrywał się w moje poczynania.
Zerwałam z siebie kołdrę i zauważyłam (zresztą tak jak się spodziewałam) upaćkane błotem i krwią spodnie. Podciągnęłam materiał ku górze, a widok zmasakrowanej kostki wyglądał odrażająco.
-Zayn'nie skoro to tylko sen, to dlaczego mam rozwaloną nogę i piżamę w błocie i krwi?-adrenalina, która zaczęła ze mnie wyparowywać, znowu zaczynała się pojawiać. Tylko zamiast strachu był wielki znak zapytania.
Co się  dzieje?

~~*~~
Jak widzicie prolog jest już dodany i daje wiele do myślenia.O matko chciałabym Wam to wszystko co ma się tu dziać powiedzieć,ale kurde nie mogę! :D
No to tak liczę na Wasze komentarze i obserwujemy! <3  

Bohaterowie pierwszoplanowi.

                                                   Postacie :


Anabel Knowles urodzona 30 grudnia 1997 roku.






                                     "Pre­feru­jesz wrzeszczące dob­ro czy może szep­czące zło?"







Harry Styles urodzony 1 lutego 1644 roku.
"- Nie zasługi­wałem na Twoją miłość.
- To, czy się zasługu­je czy nie to kwes­tia in­dy­widual­na. Po­nad­to schodzi na dru­gi, al­bo i trze­ci plan, bo roz­myśla­nie już nie pod­le­ga pod emoc­je.. A uczu­cia rządzą się swoimi pra­wami; nie zaw­sze rac­jo­nal­ny­mi i spra­wied­li­wymi w oczach osób trzecich. "







Zayn Malik urodzony 12 stycznie 1643 roku.
"Pozwól mi być bo­hate­rem Two­jego życia"





*** Bohaterowie pierwszoplanowi zostali dodani.Oczywiście z góry pragnę Was poinformować,że modelka xxl,która jest tutaj jako jedna z głównych bohaterów nie robiła rzeczy,które będą przedstawiane w blogu.Wszystkie sytuacje,które będą miały tu miejsce,również nie miały odrzeczywistnienia w życiu realnym.
W dalszych rozdziałach pojawi się jedna ważna postać,którą później opisze.
Kiedy będzie pojawiał się nowy bohater będzie miał opis odnośnie jego blogowej osoby! :) ***



Szablon by Szanella