środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 2

Nie mogłam oderwać mojego cholernego spojrzenia od tego chłopaka. Było w nim coś, co budziło we mnie strach, jednocześnie nie pozwalając spojrzeć gdzie indziej. Jakby bał się, że straci nade mną kontrolę.
Jestem pewna, że mogłabym patrzeć na niego całą wieczność, gdyby nie fakt, że na miejsce w, którym siedziałam zaparkował czarny samochód Zayn'a. Chłopak automatycznie wyszedł z samochodu i podszedł do mnie, łapiąc za przedramiona i podniósł ku górze. Był wściekły.
-Czy Ty jesteś niepoważna!- zaczął krzyczeć, wyrzucając ręce w powietrze.- Nie czujesz jak deszcz leje?!- warknął i dopiero teraz do mnie doszło to jaka jest pogoda. Zaśmiałam się, jednak mój śmiech wcale nie złagodził zachowań Mulata.
-To wcale nie jest śmieszne Ana! Jestem na Ciebie ostro wkurwiony!-syknął i zaczął szarpać mnie w stronę auta. Podkuszona widokiem tajemniczego zielonookiego chłopaka, odwróciłam się i jedyne co ujrzałam to pusta deszczowa przestrzeń.
-Właź!-pokierował- I zapnij te pierdolone pasy!-warknął po czym gwałtownie ruszył. Nie rozumiem, dlaczego Zayn traktuje mnie w ten sposób. Nie mam trzynastu lat, jestem inteligentna i zrobiłam to na co miałam ochotę, zresztą nie było by tej całej afery, gdyby nie fakt, że to on się spóźnił!
Spojrzałam na niego i mogłam stwierdzić, że chyba nigdy nie był tak wkurwiony jak dzisiaj. Faktem było to, że mogłam poczekać w szkole, ale skąd miałam wiedzieć, że jego nie będzie na tym pieprzonym parkingu? A później zobaczyłam zielonookiego chłopaka i nie mogłam, po prostu nie mogłam się ruszyć, tak jakby on mi na to nie pozwolił.
Zayn wyglądał, jakby był po dobrym seksie, miał rozczochrane włosy a zarost na jego twarzy dodawał mu pikanterii. Bez dwóch zdań Mulat był jednym z najprzystojniejszych facetów tej ziemi.
Jego duże dłonie były zaciśnięte z taką siłą na kierownicy, że myślałam, iż ta zaraz rozpadnie się na miliardy kawałeczków. Wiedziałam, że nie ma w tej całej sytuacji, mojej winy w większym stopniu, ale postanowiłam odpuścić.
-Przepraszam Zayn'nie.-szepnęłam udając skruchę, jednak w duchu robiłam fikołki w obie strony, byłam dumna ze swoich walorów aktorskich.
Delikatnie złapałam za jedną z rąk na kierownicy, jednak chłopak ją strzepał. Spojrzałam na niego, jakby był obcy po czym odwróciłam się w stronę okna.
Rytuałem jeżdżenia z Zayn'em było to, że zawsze otwierał mi drzwi, pomimo, że był nieźle wkurwiony wiedziałam, że będzie chciał to zrobić, ale byłam szybsza i wyszłam samodzielnie. Wiem, że to brzmi idiotycznie a moje zachowania nie mijają się z tym, które ma pięcioletnie dziecko, jednak w tym momencie nie widziałam innego wyjścia. Chce się bawić w obrażanie? Proszę bardzo.
-Anabel..-westchnął, jednak ja wystawiłam przez ramię środkowy palec. Uwielbiałam być podła i cieszyłam się, że w tej sytuacji nie dałam wejść sobie na głowę, chociaż przeprosiłam go a on mimo wszystko to olał.
Kiedy wchodziłam do domu dało się usłyszeć gardłowy śmiech Zayn'a, mimowolnie sama się uśmiechnęłam.
A niech Cię Malik!
Trzasnęłam drzwiami z siłą o jakiej sama nie miałam pojęcia po czym wbiegłam do swojego pokoju. Miałam dość obrywania za coś na co nie miałam większego wpływu. Oczywiście obwinianie pełną winą Zayn'a czy też tego zielonookiego faceta nie jest w porządku, ale zachowanie Malika wcale nie jest lepsze.
Związałam swoje niesforne brązowe włosy, po czym zaczęłam zdejmować mokre ubrania, które przyległy do mojego ciała. Najpierw bluza, później podkoszulek. Spojrzałam na swoje pół nagie ciało i mimowolnie fala obrzydzenia wpłynęła na moją twarz. Zdjęłam mokre spodnie, później przemoczoną bieliznę. Stałam goła i obrzydzona tym co widzę. Patrzyłam na obcą mi dziewczynę, która jest pozbawiona odwagi i ukrywa siebie w sobie. Patrzyłam na pyzatą Amber, która od zawsze pragnęła być taka piękna jak Eleanor i tak samo mądra jak pobity chłopak w klasie. Widziałam skrytą w sobie dziewczynę, która nigdy nie znajdzie kogoś kto pokocha ją za to jaka jest, patrzyłam na dziewczynę, która nigdy nie będzie idealna, nigdy nie będzie miała wymarzonej figury, osobowości. Zawsze będzie tą sponiewieraną dziewczyną, która pada ofiarą gburowatych zachowań ludzkości.
Zamknęłam powieki czując jak gorące łzy uciekają z oczu. Zatrzęsłam kilka razy głową po czym narzuciłam na swoje ciało nową bieliznę, luźny podkoszulek i szary dres. Mimo, że pragnęłam przestać płakać i mimo tego, że chciałam być taka jak te dziewczyny z mojej szkoły, wiedziałam, że choćbym stawała na rzęsach i tak im nie dorównam. Głośny jęk rozpaczy wydostał się z moich ust, niekontrolowanie złapałam za szary, jak moje życie wazon i cisnęłam nim o ścianę w kolorze zgniłej zieleni.
Byłam zmęczona, czułam jakbym, miała się rozpaść jak ten wazon, czułam jak życie przelewa się przez moje palce a ja nie mogę z tym nic zrobić, czułam się tak potwornie źle.
Przypominając sobie słowa ojca momentalnie pochwyciłam za fioletowy łańcuszek  
"Ten łańcuszek posiada wielką moc, kochanie i jeśli tylko będzie się działo coś złego lub będziesz smutna pomyśl o mnie"
Jego słowa momentalnie rozbijały wszelkie myśli. Starałam się przypomnieć jak wyglądał, jak się poruszał czy to jaką miał barwę głosu, chciałabym usłyszeć jak się śmiał czy nawet jak na mnie krzyczał. Chciałabym to wszystko tak dobrze pamiętać, jednak żadne sensowne wspomnienie nie przychodziło. Przebłyski tego jak wyglądał pojawiają się przed moimi oczami, wysoki, dobrze zbudowany brunet z tak mocno czekoladowymi oczami. Były one piękniejsze nawet od oczu Zayn'a.
Usiadłam na dość sporym łóżku i wyjęłam laptopa z dolnej półki. Otworzyłam jeden z folderów a moje oczy momentalnie na nowo wypełniły się łzami. On tam był.
"6 miesięcy z Aną." przeczytałam dopisek po czym wcisnęłam jeden z dwóch filmików.
Nie potrafiłam przestać tego oglądać. Patrzyłam na niego i serce łamało się w pół. Widziałam jedynego mężczyznę, który miał moje serce a którego serce miałam ja. Równe trzydzieści odtworzeń później włączyłam kolejny, na którym wyraźnie byłam starsza.

"Cztery lata z Aną! "
 Na drugim obrazku Ojciec zdecydowanie się zmienił. Charakterystyczny zarost okalał jego buzię. Mimowolnie uśmiechnęłam się, tłamszona przez nachalne łzy. Uczucie z jakim patrzył na mnie, dotykał mnie, było tak mocne, że czułam to w tej chwili. Kilka ostatnich razy puściłam oba filmiki po czym z hukiem zamknęłam laptopa. Duszona łzami momentalnie położyłam się na łóżku, podciągając nogi ku brodzie.
-Wróć!-załkałam, dziwiąc się sobie, że tyle wytrzymałam bez osoby, która tak wiele dla mnie znaczy. Byłam na siebie wściekła, przez to, że w pewnym momencie swojego życia po prostu o nim zapomniałam.
Dziwiłam się temu, że płacz potrafił mnie tak zmęczyć. Zamknęłam oczy dosłownie na moment a świat w jakim się znalazłam mijał się z tym z rzeczywistym.


                                                                ~~*~~
  Stałam na zielonej łące wpatrzona w krajobraz przede mną. Jasnoniebieskie niebo na, którym nie było ani jeden chmurki i jasno żółte słońce, które jakby uśmiechało się w moją stronę.
Spojrzałam w kierunku w, którym siedziała jakaś osoba, zdziwiona faktem, że w moim śnie znajduje się ktoś obcy zaczęłam kroczyć w tamtą stronę.
Zaśmiałam się jak typowa trzynastolatka, kiedy delikatna trawa zaczęła łaskotać moje gołe stopy, mimo to nadal szłam w stronę tajemniczej osoby.
Zdążyłam zaledwie podejść a tajemnicza niczym duch osoba zaczęła mówić.
-Wiedziałem, że tu przyjedziesz.-zaśmiał się i spojrzał na mnie. Nawet we śnie jestem w stanie poznać tego chłopaka, a szczególnie jego oczy. To on był wtedy przed szkołą, jednak jego spojrzenie już skądś znam, pytanie brzmi jednak skąd?
-Widzisz Anabel, to  jest tak, że wszyscy, którzy są wokoło Ciebie nie są szczerzy. Patrzysz na nich i nie zdajesz sobie sprawy, że tym kim są, kiedy jesteś z nimi mija się szerokim łukiem z tym kim są naprawdę.-chłopak spojrzał na mnie uśmiechnięty, jednak jego uśmiech nie był szczery, był wymuszony i pusty.-No dalej, usiądź.-poklepał miejsce obok siebie na, którym usiadłam.
-Kim jesteś?-wypaliłam ciekawa odpowiedzi. Nie jestem w stanie tkwić w stanie nijakim. Chłopak jedynie pochwycił moją rękę i ucałował ją.
-Zależy od okoliczności.-mruknął, nie zdradzając nic.
-Nic z tego nie rozumiem.-wyszeptałam, nadal patrząc na jego nic nie mówiące spojrzenie.
-Ależ nie musisz!-klasnął w obie dłonie po czym się zaśmiał.
-Wolałabym wiedzieć, nie chce tkwić w niepewności.-wyszeptałam.
Zimne powietrze zaczęło okalać nasze ciała. Zadrżałam pod wpływem nagłej zmiany temperatury.
-To Twój sen, możesz zrobić z nim co chcesz.-uśmiechnął się, jednak pod jego uśmiechem kryło się coś niepewnego i tajemniczego.
-W takim razie chce wiedzieć kim jesteś.-spojrzałam w jego zielone oczy, które nie mówiły nic a mimo wszystko byłam pewna, że widziałam je gdzieś prócz parkingu pod szkołą.
-Mówią na mnie Harry, a z tego co wiem, to Ty jesteś Anabel.-zaczynało robić się niezwykle krępująco. Skąd on to wie?
-Skąd mnie znasz?-ilość pytań, jakie mu zadawałam były nijakie z tymi, które chciałam mu zadać.
-Wiele osób z mojego świata pragnie Cię poznać Ano, nie jestem jedyny.-patrzyłam na chłopaka oszołomiona. 
-Jednak Ty się pojawiasz.
-Oni nie mogą, nie pozwalasz im na to.-jego tajemniczość potrafi być bardzo frustrująca.
-Przecież Tobie też nie pozwoliłam.-skwitowałam patrząc w głęboką zieleń jego oczu.
-Trafna uwaga.-pstryknął palcami, cmokając w powietrzu.
-A więc dlaczego tu jesteś?-zapytałam odwracając od niego na moment wzrok.
-Pamiętaj, że zło potrafi uderzyć ze zdwojoną siłą Anabel.-tym razem na jego twarzy zagościł podły uśmiech i momentalnie zapragnęłam zobaczyć ten pusty.
-Zaraz się obudzisz.-powiedział zmieniając temat.  Odwracając wzrok od pustej przestrzeni, spojrzałam na niego.
-Ale ja nie chce, dobrze mi tu.-odparłam zgodnie z prawdą.
-Nie prześpisz życia, masz wiele do zrobienia.-kolejny raz ucałował moją dłoń.
-Chce się dowiedzieć więcej, o Tobie i o tym skąd wydajesz mi się znajomy.
-Masz wiele nocy do przespania.-zaśmiał się a jego chłopięcy głos obił się o moje uszy.-Zdecydowanie dziwnie to zabrzmiało.-dodał po czym spojrzał na mnie.
-Kiedy położę się znowu spać, będziesz tu?-przygryzając wargę, spojrzałam na niego. Było w nim coś co nie pozwalało spojrzeć inaczej, coś co było tak cholernie tajemnicze i pikantne. To był Harry.
-Nigdzie się nie wybieram.-pochwycił moją dłoń i splótł ze swoją. Czułam się co najmniej dziwnie i niezręcznie.
Z oddali usłyszałam ciche "Anabel" a Harry momentalnie zesztywniał. Głos Zayn'a z każdą sekundą był wyraźniejszy i ewidentnie chciał wybudzić mnie ze snu z, którego nie chciałam się obudzić.
-Pamiętaj Ano, że ludzie nie są tym za jakich ich masz..-wyszeptał, ucałował po raz trzeci moją dłoń i rozpłynął się w powietrzu. Ja jeszcze przez chwilę patrzyłam przed siebie, gdy poczułam szarpnięcie i...

                                                                ~~*~~
Wzięłam głęboki oddech i usiadłam prosto dławiąc się powietrzem w płucach. Spojrzałam gwałtownie gdzie znajdowała się postać Zayn'a.
-Wow-zduszona westchnęłam, nadal ni mogąc dojść do siebie.
-Ana wszystko dobrze?-zapytał z troską, jednak ja nadal pamiętałam sytuację w, której chłopak wyprowadził mnie z równowagi.
Parsknęłam strzepując jego dłonie z siebie tak jak zrobił to sam Zayn.
-Nie mów, że złościsz się na mnie.-powiedział z niedowierzaniem. Złoszczę? Nie gdzież by! Ja jestem wkurwiona!
-Potraktowałeś mnie jak śmiecia i dziwisz się?!-wybuchłam jak wulkan. Nie jestem w stanie myśleć racjonalnie po tym, co przed chwilą mi się śniło.
-Jak śmiecia? Nigdy w życiu bym nie był taki dla Ciebie. Nie musisz sobie zmyślać!-krzyknął. Spojrzałam na niego podnosząc brwi. Wstałam poddenerwowana z łóżka i chodziłam w te i w nazad, chciałam zachować spokój, jednak teraz wszystko szło nie po mojej myśli.
-Zbeształeś mnie z błotem, krzyczałeś a, kiedy chciałam Cię dotknąć odepchnąłeś!
-Popadasz w paranoje.-stęknął i już za chwilę stał obok mnie.-To, że byłem zły, nie znaczy, że traktuje Cię źle. Ile razy były sytuacje w, których to Ty na mnie najeżdżałaś i wyzywałaś od najgorszych? Też Cię przepraszałem chociaż nie wiedziałem za co a Ty również mnie odpychałaś. Mimo wszelkich sytuacji, jesteś dla mnie bardzo ważna Ana, więc proszę, przestańmy się już kłócić.-westchnął ciągnąc mnie do uścisku.
Powinnam być bardziej twarda, jednak za każdym razem, kiedy patrzy na mnie w ten sposób, rozpływam się. Nic nie poradzę na fakt, że Zayn jest dla mnie bardzo bardzo ważny.
Mimo, że wszystko było już dobrze zamierzałam poruszyć, temat jaki długo mnie dręczy.
-Zayn'nie gdzie są moi rodzice..-wyszeptałam, jednak nie miałam odwagi podnieść wzroku na Malika. Chłopak gwałtownie zdjął swoje ręce ze mnie i zaczął dziwacznie przechadzać się po pokoju.
-Anabelo, Twoi rodzice pracują.-wybełkotał, byłam pewna, że kłamał.
-Ale, że od sześciu lat? Zayn to nie jest normalne!-wykrzyczałam pragnąc usłyszeć prawdę. Zayn jednak milczał, jakby robił mi na złość! Do kurwy nędzy to są moi rodzice, mam prawo wiedzieć!
-Zayn, proszę.-zaskomlałam w, końcu spoglądając na niego. Wyglądał jakby jakaś tajemnica jaką skrywa miała wyjść na światło dzienne. Zmierzwił włosy po czym stając w miejscu, wypalał dziurę w mojej osobie swoim spojrzeniem.
-Posłuchaj mnie Ana, są rzeczy o jakich warto nie wiedzieć.-jedynie tyle usłyszałam, przez co moja ciekawość i setki pytań nadal okupowały moją głowę.
-Zayn do chuja to są moi rodzice!-krzyk jaki skierowałam w stronę Mulata co najmniej go zadziwił.-Umarli?
-Jezu, jakie głupoty wydostają się z Twoich ust Ano!
-To co z nimi?! Nie chcieli mnie?-błagałam w myślach, aby zaprzeczył, umarłabym gdyby była to prawda.
-Ale bzdury!-dzięki Bogu, dzięki Bogu...
-To powiedz mi! Dlaczego nawet nie mogę porozmawiać z nimi przez telefon?!-zawyłam do chłopaka.
Spojrzałam na wyraz twarzy Malika, brwi poszły ku sobie a niewielka zmarszczka powstała między nimi. Wyglądał zabawnie i pewnie gdyby nie okoliczności wybuchłabym gromkim śmiechem.
-Posłuchaj mnie..-westchnął. -Twoi rodzice kochają Cię bardzo mocno Ano, jednak to wszystko jest zbyt poplątane, żebyś mogła to zrozumieć. Na pewno nie teraz.-czułam się jak skrzywdzony mały pisklaczek, który wiedział, że kiedyś zacznie latać, ale nie teraz. Jakby cały świat chciał mu wmówić, że nie jest wystarczający teraz. Skrzywiłam się na samą myśl, jednak nie zamierzałam skończyć na dowiedzeniu się, że jestem za głupia, aby zrozumieć.
-To, kiedy Zayn?-zapytałam. Chłopak otwierał usta, jakby chciał złożyć je w przepraszający uśmiech, jednak telefon w jego kieszeni zaczął dzwonić.
-Przepraszam.-westchnął i przyłożył telefon do ucha.-Malik!-warknął złowrogo, wychodząc z pokoju.
Wiedziałam, że od chłopaka nie dowiem się prawdy, bynajmniej nie całej i tak jak to powiedział Zayn "na pewno nie teraz". Nie widziałam innej możliwości tylko czekać, na to co miał przynieś los.


~~*~~
 Rozdział drugi jest dodany i budzi wiele kontrowersji. Oczywiście jak obiecałam, postać Harrego będzie coraz częściej, tak samo jak rodziców Any.
A teraz chce poczytać, co Wy sądzicie?:D
Jak myślicie, co skrywa Zayn i Harry? Co się dzieje z rodzicami Any?:D
Liczę na Wasze komentarze!xx
ps.dziękuję za 13 obserwatorów i 6 komentarzy pod zeszłym rozdziałem! :D
Jesteście niesamowici!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 1

Oparłam głowę o zimną szybę samochodu, wsłuchując się w stukot małych kropelek deszczu. Mimo faktu, że padało na zewnątrz było niezwykle ciepło a panująca pogoda poprawiała mi humor. Uwielbiałam wilgotne powietrze, ono poprawiało mi samopoczucie, nie wiem dlaczego, po prostu.
Bardzo chciałam iść teraz piechotką z rozpuszczonymi włosami i parasolką nad głową, albo nawet i bez niej. Poczuć się wolną i szczęśliwą i jestem pewna, że taki krótki spacer pomógłby mi choć troszkę.
Wezbrałam powietrza czując jak Malik położył rękę na mojej, która spoczywała bezwładnie na kolanie.
-Nie złość się na mnie, ale dobrze wiesz, że martwię się o Ciebie.-usłyszałam jego delikatny głos a cała złość a raczej rozgoryczenie wyparowało z mojego ciała. Nie potrafiłam gniewać się na kogoś kto poświęca tyle czasu mojej bezwartościowej osobie. Zayn był jak starszy brat, był jak wszystko czego było mi trzeba spakowane w jedną całość.
-Nie złoszczę się na Ciebie, jestem jedynie zmęczona.-uśmiechnęłam się smętnie, nadal patrząc w okno. To było niewiarygodne, żeby atmosfera z niezręcznej zmieniła się na jeszcze bardziej niezręczną.
Podróż nie trwała długo, ponieważ chwilę później Mulat parkował swój samochód na szkolnym parkingu i otworzył mi drzwi, kulturalnie podając mi dłoń. Jak prawdziwa dama skinęłam w podziękowaniu głową i pochwyciłam jego dłoń. Reszta potoczyła się spontanicznie, podziękowałam chłopakowi przytulając go, powiedziałam, że wrócę sama jednak Malik stwierdził,że "Po Moim trupie Ana!" i tyle było naszej rozmowy. To było dość śmieszne, bo jego troska w końcu spowoduje, że zostanie stałym zgorzkniałym kawalerem.
Większość z Was zastanawia się, kim jest Zayn Malik, Zayn jest moim dorosłym aniołem, który zawsze jest. Nie ważne co robię i gdzie jestem ale zawsze czuję jego obecność. Wiem, że to dziwne i nieodpowiednie, jednak tak jest. Zawsze, kiedy dzieje się coś złego a ja pomyślę o nim, wszystko nagle znika a zostają rzeczy dobre. Wiem jak to brzmi i wiem, że ja brzmię jak wariatka, jednak czasem czuję, jakby Zayn miał jakieś mocne albo jakby był moim indywidualnym obrońcom, aniołem stróżem. A wracając myślami do rzeczywistości Zayn jest starszy ode mnie o 4 lata. Doskonale pamiętam to jak w wieku dziesięciu lat, przyszedł do mnie. To było dziwne, że rodzice zostawili mnie z czternastolatkiem, ale jeszcze dziwniejsze jest to, że chłopak w ogóle w moich oczach się nie zmienił. Czy może ja po prostu nie pamiętam jak wyglądał? Od tamtego momentu, jest dla mnie jak brat i kocham go jak brata, jego osoba, wiele dla mnie znaczy. Pamiętam jakby to było wczoraj, Zayn przekroczył próg naszego domu a tata momentalnie spojrzał na mnie smutny, jakbym miała widzieć go ostatni raz. Uśmiechnęłam się wtedy do niego pocieszająco i przytuliłam. Podniosłam głowę w górę a tata zaczął płakać.

                                                    ~~retrospekcja~~
-Dlaczego płaczesz tatusiu?-dziewczyna spojrzała na Ojca przerażona, zawsze, kiedy któreś z rodziców płakało obwiniała o to siebie, myślała, że to ona coś powiedziała, zrobiła źle.
Jej duże kasztanowe oczy nadal były wpatrzone w jego osobę. Ojciec patrzył na dziewczynkę jak na skarb, jego mały aniołek.
Mężczyzna przykucnął przy małej dziewczynce i ucałował jej oba policzki, później czoło, następnie nosek a na sam koniec cmoknął ją w usta.
-Tatusiu to łaskoczę.-dziewczynka zaśmiała się, owijając swoje rączki wokoło szyi Ojca. Nie była świadoma tego co miało się stać.
-Popatrz na mnie mój aniołku.-wybełkotał Ojciec przez łzy. Dziewczyna posłusznie podniołsa na niego wzrok.
-Tatuś z mamusią musi wyjechać. Jednak Ty zostaniesz z tym chłopakiem.-dziewczynka automatycznie spojrzała w, kierunku bruneta, który wraz z matką dziewczynki cały czas przyglądał się zaistniałej sytuacji.
-Chce jechać z Wami!-tupnęła nóżką na co pan Knowles jedynie zarechotał.
-Obiecuję Ci, że spotkamy się szybciej niż Ci się to wydaje.-kolejna strumyczek łez zaczął sunąć po polikach mężczyzny.
-Nie płacz tatusiu, zostanę tu, a Ty wrócisz niedługo i pobawimy się jak kiedyś.-dziewczynka nieświadoma sytuacji starła łzy z policzków taty.
-Będziesz dzielną?-zapytał, jednak tym razem promień dumy zaistniał w jego oczach.
-Tak jak Ty.-odparła, tuląc się do o wiele większego mężczyzny. Dłuższą chwilę tkwili w niedźwiedzim uścisku, po czym Ojciec odsunął od siebie swoją córkę.
-Mam coś dla Ciebie księżniczko.-wypowiedział, po czym wyciągnął z kieszeni spodni piękny i mieniący się na fioletowo łańcuszek. Delikatnie zapiął go córce na szyi po czym spojrzał na nią, jakby widział coś nieziemskiego, coś wyjątkowego i silnego,
jeszcze bardziej od niego. Był dumny z tego, że dziewczynka
nigdy się nie poddawała. To było strasznie, że mała królewna 
nie zdawała sobie sprawy, że żegnają się na bardzo długi okres czasu a nie wiadomo czy nie śmiertelnie wieczny.
-Kochanie musisz mi obiecać, że nie ważne co się będzie dziać, nigdy nie zdejmiesz tego łańcuszka.-spojrzał na nierozumiejącą nic dziewczynkę.
-Ten łańcuszek posiada wielką moc, kochanie i jeśli tylko będzie się działo coś złego lub będziesz smutna pomyśl o mnie.-puścił do niej oko całując w czoło.
- I co wtedy?
-I wtedy będzie już wszystko dobrze.-uśmiechnął się smutnie wstając z klęczków- Kocham Cię mój aniołku. -wyszeptał ścierając nowe łzy formujące się na policzkach.
-Nie chce, żebyś szedł tatusiu!-dziewczynka zaczynała rozumieć, że Ojciec odchodzi.- Będę już grzeczna, nie będę się obrażać, będę pomagać mamusi, tylko proszę nie idź! -krzyczała chwytając się kurtki Ojca. Mężczyzna czuł się jakby ktoś wbił mu ogromny szpikulec w serce, nie mógł wybaczyć sobie tego, że zostawia córkę.
-Chce być dzielna tatusiu ale z Tobą! Proszę nie zostawiaj mnie!-dziewczyna krzyczała, jednak Ojciec zdążył wyjść z domu. Mocne objęcie chwyciło ciało dziewczyny, która dławiła się łzami, nie zdając sobie w pełni sprawy, że posiada coś czego pragną miliony.

                                                ~~koniec retrospekcji~~

 
Przerażona tym jak bardzo pamiętam tamtą sytuację, chwyciłam za łańcuszek, który od sześciu lat wisi na mojej szyi i ani na chwilę nie został zdjęty. Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę, czując jak łzy suną po moim policzku. Czym prędzej je starałam po czym po raz ostatni raz odwróciłam głowę przez ramię i pomachałam odjeżdżającemu Zayn'owi. Kiedy z powrotem odwróciłam wzrok w stronę drzwi szkolnych, widziałam te wszystkie spojrzenia w moją stronę. Niekiedy lubiłam być w centrum uwagi, jednak te spojrzenia były pełne pogardy odnośnie mojej osoby. Byłam przygnębiona i zła, ponieważ nic nie zrobiłam  tym ludziom. Nikt tu obecny nie wie o mnie nic, nikt nie zna chociaż cząstki tej prawdziwej historii. Wszyscy wierzą w plotki, wszyscy prócz Eleanor. Co prawda dziewczyna była starsza o pięć lat, jednak kochałam ją. Była jedną z nielicznych osób, które wiedziały o mnie wszystko a mimo to nadal ze mną są.
Jak na zawołanie zobaczyłam wychodzącą z budynku szkolnego dziewczynę z kasztanowymi włosami. Pomachałam do niej i przyśpieszyłam kroku w czym zawtórowała mi przyjaciółka.
-Ana!-momentalnie wylądowałam w jej uścisku. Matko ta dziewczyna była taka drobna ale uścisk jakim dysponowała potrafiłby zgnieść nie jednego faceta.
-Też miło mi Cię widzieć El-zaśmiałam się cicho ściskając ją. Kiedy w końcu nasz niedźwiedzi uścisk się skończył, do dzwonka przegadałyśmy wszystkie możliwe tematy. Na pożegnanie uściskałam dziewczynę i pocałowałam w policzek, z faktu tego, że nie będę jej dzisiaj widzieć.
Jeszcze chwilę poczekałam pod klasą na nauczyciela a następnie usiadłam w ławce jak zawsze sama. Rozpakowałam zeszyt i książkę a później zostało mi wpatrywać się tępo w tablice. Mój wzrok od czasu do czasu wędrował po klasie, widziałam tyle różnych ludzi, którzy nie mają do siebie ani krzty szacunku. Widziałam jak wymalowane paniusie  wraz z szkolnym tyranem Jamese'm tłuką okulary jednemu z najmądrzejszych osób jakie znam, a ja nie miałam odwagi mu pomóc, chociaż on nie raz pomagał mnie. Czułam się winna, bo nie podeszłam, bo nie odezwałam się. Tyle razy myślałam nad tym co powiem, kiedy będą krzywdzić mnie, kiedy będą krzywdzić innych, a zawsze, kiedy widzę sytuację torturowania innych milknę. To jest męczące być swoim własnym niewolnikiem. Wiem, że mogę się odezwać, jednak boję się, że oni zaczną jeszcze bardziej dokuczać mi, a ja już nie mam siły udawać przed Zayn'em, że wszystko jest dobrze, kiedy prawda jest odwrotna.
-Proszę wszystkich o zajęcie swoich miejsc!-szorstki głos pana od historii zmusił, każdego nawet tego najbardziej zepsutego Jamsa o to, aby usiąść spokojnie. Spojrzałam na wyłysiałego nauczyciela z lekką pogardą. Kiedy pan Packed zauważył, że wszyscy siedzą i są cicho zaczął mówić.
-Pamiętacie, jak mówiłem Wam o tym, że przyjadą do nas a raczej przyjedzie do nas pewien uczeń, który studiuje historię na jednym z najlepszych uniwersytetów.-facet zaczął rozglądać się po klasie jakby coś zgubił.- Będzie miał jeden tydzień na to, aby pobawić się w nauczyciela. Z tego co Was nauczy będziecie mieć sprawdzian.-skwitował po czym usiadł i otworzył dziennik. Sprawdzanie obecności i kilka osób do pytania. Miałam ochotę skakać z radości, ponieważ tym razem to nie byłam ja, może ten dzień nie jest aż tak skurwiony?
Chwilę później zadzwonił wyczekiwany przeze mnie dzwonek, zadowolona automatycznie skierowałam się w stronę szatni. Już miałam otwierać swoją szafkę, kiedy usłyszałam ciche wołanie o pomoc a później trzask i dwa plaski pod rząd. Bałam się odezwać, ale wiedziałam, że ten którego biją długo nie wytrzyma a jeśli ja dostanę, będę satysfakcjonowała się tym, że pomogłam.
Trzęsąca się, wyszłam zza rogu, po to aby zobaczyć Jamsa, który z dość dużą siłą okłada pięściami chłopaka z klasy o imieniu Cory. Cory nie był zły, raczej starał się unikać wszelkich kłopotów, jednak James, nie odpuści okazji do popisania się swoją głupotą.
Wezbrałam powietrza do płuc i "Raz kozi śmierć!"
-Zostaw go!-krzyknęłam splatając palce u rąk. Byłam zdziwiona tym, że jakikolwiek dźwięk wydostał się z moich ust.
Blondyn odwrócił się w moją stronę puszczając prawie, że nieprzytomnego Core'go. Byłam wściekła! Jak można pałać aż taką wielką nienawiścią do drugiego człowieka, a co więcej jak można skrzywdzić kogoś tak niewinnego jak Cory!
-Co? Mówiłaś do mnie?!-syknął wycierając kropelki krwi z nosa nieprzytomnego bruneta o spodnie. Wiedziałam, że jeśli okażę choć krztę strachu chłopak mnie zniszczy, i najśmieszniejsze jest to, że Zayn by mnie zabił a później Jamsa gdyby mnie tknął. Dlaczego mnie? Oh miałam tyle wykładów o tym, żebym się nie wtrącała czy też o tym, że jeśli ktoś chciałby mnie uderzyć mam uciekać.
Możesz być dumny Zayn'nie!
-Tak i powtórzę to jeszcze raz. Zostaw go i idź do domu James!-podniosłam lekko głos czując się coraz bardziej pewnie. Chłopak jedynie się głupio zaśmiał, jednak znikł z szatni. Odprowadziłam go wzrokiem, po czym zwróciłam się w stronę, gdzie leżał Cory.
Z lekka przerażona wyszłam ze szkoły, i od razu skierowałam się w kierunku parkingu, gdzie powinien czekać Malik, właśnie powinien ale tego nie robi! Nie robiąc zamieszania usiadłam na krawężniku i czekałam.
Po piętnastu minutach nieobecności Zayn'a miałam już wyjmować telefon i zadzwonić, jednak coś a raczej ktoś przykuł moją uwagę.
Po drugiej stronie ulicy stał chłopak, ubrany cały na czarno i nie zainteresowałby mnie ten fakt, gdyby nie to, że gdy spojrzał na mnie zobaczyłam te zielone oczy, które gdzieś już widziałam. Byłam pewna, że je znam, jednak nie jestem sobie w stanie przypomnieć skąd.

~~*~~
Zacznę od tego, że chce podziękować za dziesięć komentarzy i dziewięć osób obserwujących bloga! :D
Jestem wniebowzięta i bardzo Wam dziękuję.
Cóż co do rozdziałów, na razie akcja będzie rozgrywać się powoli  i tak abyście mogli sami wczuć się w ten rytm. Sama nie lubię, kiedy w blogach, które czytam wszystko jest za szybko, więc tu zwolnimy tempo.
Rozdział za rozdziałem, również będziecie się dowiadywać coraz więcej o zielonookim chłopaku ze snu Anabel. Oczywiście postacie Zayn'a, Eleanor i rodziców Any będą bardzo dobrze opisane, ponieważ odgrywają tutaj również dużą rolę ;p Mogę Wam jedynie powiedzieć, że postaram się Was nie zawieść.
Proszę również o komentarze pod tym rozdziałem i jeszcze raz dziękuuuuję! xx

niedziela, 20 kwietnia 2014

Prolog

Oddech tracił naturalny kształt a kropelki łez i potu mieszały się wzajemnie. Moje ciało powoli zaczynało stawać się odrętwiałe a ból w nogach stawał się na tyle mocny, że z chwili na chwilę w ogóle ich nie czułam.
Jednak nie przestawałam biec. Nie wiem przed czym uciekałam, nie miałam pojęcia kto lub co jest tym napastnikiem, który nie daje mi możliwości do ucieczki i nachalnie stara się mnie złapać.
Załkałam przerażona słysząc za swoją osobom głośne warknięcia i wycie. Nie miałam pojęcia dlaczego tu jestem skoro dokładnie pamiętam jak kładłam się spać w kolorowej piżamie i to w swoim łóżku. Więc co się dzieje?
W myślach błagałam napastnika aby mnie zostawił, przecież nic nikomu nie zrobiłam. Przynajmniej w swoich snach. To było niedorzeczne, więc błagam wyjaśnijcie mi to co tu się dzieje.
Pisnęłam przerażona, kiedy moja noga zderzyła się z korzeniem wystającym spod piachu, zmęczone ciało opadło bezwładnie a ja wpatrywałam się tępo w przestrzeń przede mną, dłońmi lekko pocierając bolącą nogę. Owijając palce wokoło kostki poczułam jak mokra ciecz okleja całą dłoń. Krew.
Łzy zaczęły spadać z moich oczy coraz prędzej, kiedy zobaczyłam zbliżające się do mnie zwierze. Było podobne do wilka chociaż było dużo większe i silniejsze niż cała wataha. Co to było?
Spojrzałam w jego stronę i momentalnie rzuciły mi się w oczy jego zielone ślepia, które pałały lodowatą bezczelnością. Kły wyszczerzone błagały tylko o to, aby wtopić się w moje ciało. Mimo faktu, że byłam niezwykle hardą osobom teraz o jedno co chciałam błagać to pomoc. Właśnie w tym momencie przyszły myśli w, których nie raz płakałam upokorzona, zwyzywana i zbluzgana. Tyle razy wtedy błagałam o śmierć, więc może teraz moje życzenie miało się spełnić?
Gotowa na atak przypomniałam sobie, że w domu czeka na mnie bliska mojemu sercu osoba. Osoba, dzięki której żyje, przecież nie mogłam go zostawić.
Mimowolnie szepnęłam ciche "Zayn" a wierzę zaczęło wierzgać na prawo i lewo, zaczęło się rzucać i warczeć, szczekać i wyć. To było okropne i mogłabym to porównać do osoby opętanej nad, którą odmawia się Zdrowaśki.
Zamknęłam oczy zaciskając ręce w pięści i głośno pisnęłam, po prostu. Jedynie pisnęłam.

-Anabel, kochanie.-przerażona otworzyłam oczy, a gdy ujrzałam spokojne czekoladowe spojrzenie odetchnęłam spokojnie.-Powiedz mi proszę co się stało?-zapytał zmartwiony tuląc mnie do swojego ciała.
Czułam się bezpieczna i w końcu mogłam odetchnąć, chociaż co dziwne czułam cały ten ból i zmęczenie, które towarzyszyło mi we śnie. Uśmiechnęłam odsuwając się ostrożnie od chłopaka, chwilę później ścierając zaschnięte łzy.
-Śniło mi się jakieś zwierze, było ogromne i miało takie...takie, oh nawet nie potrafię opisać tych oczu. Były duże, zielone i takie hipnotyzujące a jednocześnie takie zimne i odpychające. Brzmię dziwacznie.-zaśmiałam się głupio patrząc na reakcję Zayn'a.
-Na całe szczęście to tylko sen sweetheart,a teraz idź spać.-uśmiechnął się tak uroczo, jak tylko Zayn potrafił i miał już gasić światło, kiedy przypomniałam sobie pewien bardzo istotny szczegół. Poprosiłam chłopaka aby chwilę poczekał. Mulat zdziwiony moim zachowaniem jedynie wpatrywał się w moje poczynania.
Zerwałam z siebie kołdrę i zauważyłam (zresztą tak jak się spodziewałam) upaćkane błotem i krwią spodnie. Podciągnęłam materiał ku górze, a widok zmasakrowanej kostki wyglądał odrażająco.
-Zayn'nie skoro to tylko sen, to dlaczego mam rozwaloną nogę i piżamę w błocie i krwi?-adrenalina, która zaczęła ze mnie wyparowywać, znowu zaczynała się pojawiać. Tylko zamiast strachu był wielki znak zapytania.
Co się  dzieje?

~~*~~
Jak widzicie prolog jest już dodany i daje wiele do myślenia.O matko chciałabym Wam to wszystko co ma się tu dziać powiedzieć,ale kurde nie mogę! :D
No to tak liczę na Wasze komentarze i obserwujemy! <3  

Bohaterowie pierwszoplanowi.

                                                   Postacie :


Anabel Knowles urodzona 30 grudnia 1997 roku.






                                     "Pre­feru­jesz wrzeszczące dob­ro czy może szep­czące zło?"







Harry Styles urodzony 1 lutego 1644 roku.
"- Nie zasługi­wałem na Twoją miłość.
- To, czy się zasługu­je czy nie to kwes­tia in­dy­widual­na. Po­nad­to schodzi na dru­gi, al­bo i trze­ci plan, bo roz­myśla­nie już nie pod­le­ga pod emoc­je.. A uczu­cia rządzą się swoimi pra­wami; nie zaw­sze rac­jo­nal­ny­mi i spra­wied­li­wymi w oczach osób trzecich. "







Zayn Malik urodzony 12 stycznie 1643 roku.
"Pozwól mi być bo­hate­rem Two­jego życia"





*** Bohaterowie pierwszoplanowi zostali dodani.Oczywiście z góry pragnę Was poinformować,że modelka xxl,która jest tutaj jako jedna z głównych bohaterów nie robiła rzeczy,które będą przedstawiane w blogu.Wszystkie sytuacje,które będą miały tu miejsce,również nie miały odrzeczywistnienia w życiu realnym.
W dalszych rozdziałach pojawi się jedna ważna postać,którą później opisze.
Kiedy będzie pojawiał się nowy bohater będzie miał opis odnośnie jego blogowej osoby! :) ***



Szablon by Szanella