poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 5

 -Cóż, nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. Zayn'owi po prostu odbiło! Uważaj na niego Ana, to czubek!-Eleanor wykrzyczała do słuchawki. Oczywiste jest to, że musiałam się komuś wygadać. Od jakiś dwóch dni, nie miałam kontaktu z El i czułam, wewnętrzną potrzebę rozmowy z nią.
-Jednak z tą imprezą, zjebałaś. Nie dziwię mu się tego, że na Ciebie nakrzyczał.-wiedziałam, że ma rację, ona zawsze ją ma, więc kłócenie się nie było wskazane. Westchnęłam wiedząc, że jestem na przegranej pozycji, bo gdyby nie fakt, że spieprzyłam z domu, teraz pewnie siedziałabym na kanapie z Zayn'em i oglądalibyśmy jakąś durną komedie.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mi głupio.-przygryzłam wargę bojąc się, że mogę po prostu znowu zacząć płakać. Jak mogłam potraktować w ten sposób Zayn'a? On zawsze był w porządku wobec mnie, zawsze się starał aby to mnie było najlepiej a o siebie nie dbał. Ostatni czas bardzo nas poróżnił, ale to nie dało mi prawa do bycia skończoną suką w stosunku do niego. Wiem, że Zayn doskonale, zdaje sobie sprawę gdzie są moi rodzice, ale powiedział mi, że dowiem się o wszystkim w odpowiednim czasie, a ja jako jego przyjaciółka powinnam mu zaufać, więc dlaczego tym razem było inaczej? Tata mi mówił, że Zayn się mną zajmie i, że się zobaczymy. Obiecał mi to, więc nie mam powodu, aby bagatelizować jego obietnice, a jednak to zrobiłam.
-Kochanie nie możesz oskarżać się o każdy błąd. Jesteśmy tylko ludźmi, więc to chyba zrozumiałe, że zdarzy nam się coś zjebać. Ludzka rzecz.-byłam pewna, że w tym momencie Eleanor, przewróciła oczami, po czym zaczęła obgryzać swojego kciuka.
-Dziękuję, że jesteś Eleanor, naprawdę nie wiem co bym zrobiła, gdybym Cię straciła.-uśmiechnęłam się do siebie,w  myślach dziękując Bogu, za to, że postawił na mojej ścieżce Eleanor.
-Na całe szczęście nigdy się o tym nie przekonamy. A teraz wybacz kochanie, ale muszę iść się wykąpać bo śmierdzę jak skunks a za 15 minut przychodzi Louis. Kocham Cię sweetheart*!-krzyknęła ostatnie słowo, po czym się rozłączyła nie czekając na moją odpowiedź. Uśmiechnęłam się do siebie przypominając sobie Lou. Nigdy nie spotkałam kogoś równie zabawnego co i dziwnego. Louis jest jak wszystkie osobowości świata, zebrane w jedną paczkę. Uwielbiam go i mam nadzieję, że Eleanor i on naprawdę, kiedyś będą zaręczeni.
Wezbrałam powietrza po czym podciągnęłam nogi, pod brodę. Wieczór nie był ciepły, ale nie był również zimny. Ciężko było mi określenie jaka temperatura panuje na zewnątrz. Jednak mimo wszystko uwielbiałam zbierać wszystkie swoje myśli na świeżym powietrzu a najgorsze jest to, że teraz tych myśli było naprawdę dużo. Nigdy nie sądziłam, że Zayn może mnie tak zranić mówiąc, że on mnie tylko broni, ale cholera jasna! Przed czym?
Momentalnie do mojej głowy wpadły wspomnienia wczorajszego pocałunku i jego oczy. Jego ciemne, czarne jak smoła oczy. Tak bardzo się bałam. Poza tym, ja i Zayn się całowaliśmy. To chyba bardziej budziło we mnie emocje niż ten jego wzrok.
Nie zdążyłam nawet dobrze przemyśleć zaistniałej sytuacji, ponieważ drzwi balkonowe otworzyły się a zza nich wyszedł Malik. Jego ruchy były pełne a twarz nie wyrażała żadnych, nawet tych najmniejszych emocji, co niepokoiło mnie jeszcze bardziej. Momentalnie odwróciłam wzrok, czując się naprawdę niezręcznie.
Chłopak usiadł koło mnie, splatając swoje ręce na piersi. O kurde.
Z początku otaczała nas siarczysta cisza, która była porównywalna do tej z horrorów, jednak, kiedy z moich ust wydostało się westchnienie Zayn zaczął mówić.
-To co zdarzyło się wczoraj to...
-Błąd, pomyłka, przeładowanie emocjonalne, głupota.-odpowiedziałam za niego, bo dokładnie wiedziałam, że któreś z tych określeń opuści jego usta. Wstałam z ziemi otrzepując dresy z piachu.
-Tak masz rację.-odparł w końcu, jednak mimo wszystko jakaś cząstka mojego serca, chciała usłyszeć, że tak nie jest i, że nie żałuje nic. Że zawsze chciał to zrobić, że pragnął tego jak powietrza. Ale to było do przewidzenia, a ja czuję się teraz wykorzystana. Byłam jego panienką do odreagowania. Wykorzystał mnie.
-Cóż, jeśli ta kwestia została wyjaśniona pozwól, że pójdę do siebie.-uśmiechnęłam się, chociaż miałam ochotę płakać. Czułam jak wszystko co było między mną i Zayn'em zaczyna zanikać z mojej winy. Nigdy nie sądziłam, że nasza przyjaźń będzie przechodzić przez coś tak okrutnego. To dziwne, kiedy jeszcze dwa dni wcześniej nasze rozmowy odbywały się w sposób niezwykle czuły i wyrozumiały, a teraz nie potrafimy nawet na siebie spojrzeć jak wtedy.
Przewróciłam oczami, czując jak łzy po woli zaczynają je napełniać. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym wywlekłam spod poduszki swoją piżamę, następnie udałam się pod prysznic. Zimna woda ukoiła moje rozpalone jak ogień ciało.
Wytarłam się ręcznikiem, po czym założyłam śnieżnobiałą piżamę, później udałam się do pokoju, zamykając go na klucz.
Położyłam się na miękkim łóżku i przykryłam po uszy kołdrą. Sama nie wiem, kiedy sen zabrał mnie do innego świata...

                                                            ~~*~~
Ciepłe powietrze rozwiało moje kasztanowe włosy zza plecy, jednak piżama została nieruszona. Jakby wiatr uwziął się jedynie na moje włosy. Przejechałam językiem po mojej dolnej wardze rozglądając się dookoła siebie. Tym razie znajdowałam się pośrodku czegoś co mogłam nazwać plażą, jednak zamiast piachu była trawa. Usiadłam na niej, patrząc się przed siebie. Nie potrafię określić tego, jak czułam się dobrze, tak jakby stado dobrych uczuć, po prostu przeszło na mnie z trawy.
-Anabel! Myślałem, że nigdy nie uśniesz.-głęboki głos uniósł się razem z wiatrem. Tym razem miałam ochotę, powiedzieć, aby siedział cicho, nie lubię krzyku.
-Proszę bądź ciszej.-westchnęłam spoglądając na niego. Wyglądał nieskazitelnie idealnie. Znudzona jego widokiem, zaczęłam na nowo spoglądać na morze.
-Jesteśmy tutaj sami, skarbie.-powiedział, po czym usiadł koło mnie. Czułam się niezwykle skrępowana. Jakby to on miał zaraz pozbawić mnie życia.
-Nie lubię krzyku.-z powrotem spojrzałam w jego stronę, jednak tym razem się uśmiechnęłam.
-Rozumiem.-odparł i sam spojrzał na mnie. Jego oczy, były zimne, jakby ktoś wyssał z nich całą dobroć, coś z nim było nie tak.
-Nie patrz na mnie w ten zimny sposób.-tym razem to ja podniosłam głos, co gorsza nie zamierzałam tego. Chłopak jedynie się zaśmiał, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło.
-Nie potrafię inaczej moja droga.-uśmiechnął się odwracając wzrok.
-Dlaczego wciąż się pojawiasz hm?-zmarszczyłam obie brwi, i przygryzłam wargę.
-Mówię Ci po raz kolejny, pozwalasz mi na to.-skwitował, jednak tym razem nie zaszczycił mnie spojrzeniem. 
-Na nic Ci nie pozwoliłam Harry, jednak....o Boże, Ty jesteś tym chłopakiem spod mojej szkoły! Pamiętam Cię!-podniosłam się tak szybko, że aż zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam uwierzyć, że w moim śnie jest ten chłopak. Coś musiało być z nim nie tak, skoro moje sny są tak rzeczywiste.
-Przykro mi, ale muszę Cię rozczarować Ano, ja nie istnieje.-chłopak zaśmiał się hardo.
-Przestań! Ja wiem, że to Ty!-poczułam jak skóra mnie piecze, równie mocno co i oczy.-Kim Ty jesteś?!
-Do następnego razu Ano.-chłopak uśmiechnął się, jak psychopata, po czym zniknął.

                                                       ~~*~~ 
Usłyszałam kilka głośnych wyć budzika. Spojrzałam w jego stronę i dostrzegłam, że jest godzina 7.00 a ja zajęcia zaczynałam o 9.00.Wzięłam serię głębokich oddechów, po czym zeszłam z łóżka. Moje sny przerażają mnie coraz bardziej i jestem pewna, że to wszystko jest spowodowane kłótniami z Zayn'em.
Zakończyłam głupie myślenie, automatycznie kierując się w stronę szafki z, której wyjęłam wcześniej przygotowany strój, udałam się do łazienki, gdzie odprawiłam poranną toaletę, po czym przebrałam się i poszłam znów do pokoju, chwytając swoją czarną torbę w, której znajdowały się książki, po czym zeszłam na dół. Byłam prawie pewna, że Zayn jeszcze śpi, co szło by mi na rękę. Nie chciałam teraz za bardzo naruszać jego przestrzeni, ani nie chciałam aby on ingerował w moją, dlatego postanowiłam, że kilka cichych dni naprawdę pójdzie nam na rękę.
Wolnym krokiem skierowałam się w stronę kuchni i jak na moje nieszczęście zobaczyłam tam Zayn'a, popijającego kawę przy porannej gazecie. Jak zawsze wyglądał perfekcyjnie. Ostrożnie skierowałam się w kierunku szafki, na której znajdowały się owoce. Pochwyciłam jabłko i zaczęłam się wycofywać.
-Zjedz coś, czym możesz się najeść a nie tylko jabłko.-westchnął, jednak jego wzrok był nadal skupiony na gazecie.
-Kupię sobie coś po drodze.-odpowiedziałam, po czym zaczęłam zakładać buty i kurtkę.
-Gdzie idziesz?-chłopak w końcu zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Jego oczy były zmęczone, co sprawiło, że moje serce zaczynało pękać.
-Do szkoły.-przewróciłam oczami, przekładając torbę przez ramię.
-Widzisz jaka pogoda panuje na zewnątrz? Chcesz się rozchorować?-wstał na równe nogi, dopijając resztki kawy.
-Widzę, jednak idę z kolegą.-skłamałam. Sama nie wiem czemu, a może dlatego, że chciałam zobaczyć czy Zayn'owi nadal na mnie zależy?
-Napisz mu, że nie idziesz piechotą, tylko jedziesz samochodem.-warknął, odstawiając kubek do zlewu.
-Nie ma nawet takiej mowy Zayn! Wczoraj i przed wczoraj, tyle się stało i myślisz, że usiądę obok Ciebie? Czuję się źle, kiedy patrzę na Ciebie, bo wiem, że zawiniłam, jednak mimo wszystko nadal czuje obrzydzenie Twoją osobą.-Mulat momentalnie odwrócił się w moją stronę, a ja poczułam wielką gulę na sercu. Wiedziałam, że właśnie teraz jest łamane, jednak musiałam powiedzieć jak się czuję.
-Wiesz, wiem, że nasz pocałunek to błąd, i wiem, że przegięłam z tą imprezą, ale powinieneś chociaż spróbować ze mną porozmawiać, zrozumieć, a Ty wolałeś po prostu na mnie nawrzeszczeć, pocałować, uciec a później powiedzieć, że to była pomyłka. To jest chore Zayn, bo powinieneś również liczyć się z tym, że nie było ze mną mamy, która powiedziałaby mi jak żyć i ojca, który by mnie wspierał. Mimo, że sądziłeś, że wszystko co robiłeś względem mojej osoby, było dobre, to muszę Ci powiedzieć, że cholernie się myliłeś. Nie wiesz nic o mnie i o tym co czuje.-uśmiechnęłam się mętnie, po czym wyszłam, zalana łzami. Nawet nie spojrzałam na niego, nie widziałam jego reakcji. Chociaż zapewne jego twarz była obojętna, skamieniała.
Zamknęłam oczy i usiadłam na przemoczonym krawężniku, dławiąc się łzami.
Co się stało z moim życiem?

~~*~~
Witajcie misie!
Nowy rozdział od razu po skończonej pracy!
Nie jestem z niego dumna w 100%, jednak zdziałałam coś w miarę swoich dzisiejszych możliwości.
Co sądzicie?:)

Szablon by Szanella